Początek tygodnia był bardzo nerwowy, gdyż w zasadzie bez jakichkolwiek kluczowych informacji hiszpańskie obligacje gwałtownie traciły na wartości, co powodowało obawy o eskalację kryzysu w strefie euro. W drugiej połowie tygodnia temat ten udało się jednak wyciszyć, a to w dużej mierze za sprawą danych z USA. Publikowany w środę raport ADP zwrócił uwagę rynków na możliwą poprawę na amerykańskim rynku pracy, podobne sygnały dają od pewnego czasu także raporty o nowych bezrobotnych. Publikowane dziś dane rządowe nie potwierdziły jednak tego optymistycznego obrazu, zamykając prawdopodobnie na jakiś czas temat ożywienia na rynku pracy w USA (nie można wykluczyć, iż mimo wszystko ma ono miejsce, a listopadowe dane są jednorazowym odchyleniem – tezę tę zweryfikujemy jednak najwcześniej za miesiąc, kiedy poznamy kolejne dane).

Wątek amerykańskiego rynku pracy miał szansę dać europejskim rynkom więcej czasu na uspokojenie, tymczasem w obecnych okolicznościach Europa może znów przyciągnąć więcej uwagi, co nie byłoby dobrą wiadomością dla złotego. W przyszłym tygodniu mamy głosowanie nad budżetem w Irlandii (wtorek), nie wykluczone, że agencja Moody’s obniży też rating Węgier. W centrum uwagi powinna pozostać jednak Hiszpania, gdyż powrót sprzedających na hiszpański rynek obligacji odbiłby się niekorzystnie na notowaniach zarówno euro, jak i złotego.

W minionym tygodniu poznaliśmy dane odnośnie polskiego PKB w trzecim kwartale. Wzrost rzędu 4,2% wydatnie zmniejsza ryzyko przekroczenia progu 55% przez relację dług/PKB, co dla złotego jest dobrą informacją. O notowaniach polskiej waluty w najbliższym czasie decydować będą jednak nastroje na rynkach obligacji na peryferiach strefy euro. Pod koniec piątkowego handlu w Warszawie dolar kosztował 2,9920 złotego, euro 3,9970 złotego, zaś frank 3,0580 złotego.

Reklama