Życie przywykło się postrzegać jako długi i powolny schyłek od młodości ku starości, tymczasem jego wykres przypomina bardziej hydrauliczne kolanko w kształcie litery "U" - pisze brytyjski tygodnik "The Economist" i podkreśla, że na starość ludzie stają się szczęśliwsi.

"Ludzie wchodzący w dorosłe życie są na ogół radośni i ufni. Życie ich dołuje do punktu zwanego kryzysem wieku średniego. W trakcie dalszego przesuwania się ku wiekowi starczemu tracą to, co cenią najbardziej: żywotność, ostry osąd i atrakcyjny wygląd, ale zyskują to, za czym ludzie uganiają się całe życie - szczęście" - czytamy w "The Economist".

Wykres życia przypominający literę "U" to odkrycie ekonomistów szukających innych sposobów pomiaru zadowolenia ludzi z życia niż pieniądz i PKB na głowę mieszkańca. Ekonomiści ci, jak np. prof. Andrew Oswald z uniwersytetu Warwick i David Blanchflower z Dartmouth College chcą mierzyć szczęście jako takie, a więc nie będące efektem posiadania dóbr - pisze tygodnik, omawiając ich teorie.

>>> Czytaj też: Czapiński: Wzrost bogactwa narodu nie oznacza wzrostu szczęścia obywateli

Poziom zadowolenia z życia ma związek z wiekiem. Ludzie są ogólnie najmniej szczęśliwi w wieku lat czterdziestu kilku i przez pierwsze lata po 50. Dołek osiągają w wieku lat 46. Tyle wynosi statystyczna średnia 72 krajów. Najwcześniej zdołowani życiem są Szwajcarzy (w wieku 35 lat), a najpóźniej Ukraińcy (w 62. roku życia).

Reklama

Oprócz wieku wpływ na poziom szczęścia ma płeć, osobowość i okoliczności zewnętrzne. Kobiety są zwykle ogólnie szczęśliwsze od mężczyzn, ale mają większą od nich skłonność do depresji (stanu tego doświadcza 1/5-1/4 kobiet na jakimś etapie życia wobec 1/10 mężczyzn).

Wśród czynników osobowościowych kształtujących poczucie szczęścia najważniejsze są podatność na neurozy i ekstrawertyczność bądź introwertyczność.

Neurotycy - ludzie podatni na poczucie winy, stany lękowe lub łatwo wpadający w złość - często bywają nieszczęśliwi. Neurotycy nie tylko mają skłonność do negatywnych uczuć, ale są mało "inteligentni emocjonalnie" - trudno im nawiązywać relacje z ludźmi i związać ich ze sobą uczuciowo.

Z kolei ekstrawertycy - dobrze czujący się w pracy zespołowej i gustujący w życiu towarzyskim - są na ogół szczęśliwsi. Chińczycy i Japończycy, którzy uważani są narody introwertyków, są generalnie mniej szczęśliwi niż np. Brytyjczycy - na ogół otwarci na inne rasy i kultury.

Wśród okoliczności życiowych wpływ na samopoczucie ludzi ma cała gama czynników: zdrowie, wykształcenie, przychody, partner lub współmałżonek, dzieci, itd.

Ustalono m.in., że małżeństwo podnosi na duchu, ale pozytywne emocje z tego powodu nie równoważą np. przygnębienia z powodu utraty pracy. Ludzie z dziećmi są mniej szczęśliwi niż bezdzietni, bo mają więcej na głowie. Bardziej wykształceni to ludzie bardziej zadowoleni z siebie niż niewykształceni, ale nie dlatego, że wykształcenie jest źródłem szczęścia, lecz dlatego, że przekłada się na wyższe dochody.

Naukowcy twierdzą, że "krzywa życia" przypominająca hydrauliczne kolanko występuje w różnych krajach i różnych kulturach, od USA po Zimbabwe i że jest czymś więcej niż tylko prostą wypadkową życiowych zdarzeń i okoliczności. Od kolanka nie ma ucieczki nawet dla ludzi z gotówką czy wysokim statusem w miejscu pracy.

"U", czyli kolanko, jest wynikiem zmian zachodzących w ludzkiej świadomości w różnych etapach jej rozwoju. Ludzie zachowują się różnie na różnych etapach życia. Przewaga starszych nad młodszymi bierze się m.in. stąd, że lepiej panują nad emocjami, łatwiej godzą się z przeciwnościami losu i są lepsi w rozładowywaniu konfliktów.

Premier Wielkiej Brytanii David Cameron zlecił ostatnio urzędowi statystycznemu opracowanie zestawu kryteriów pozwalających wycenić poziom społecznego zadowolenia. Wyniki tego "szczęściomierza" mają być publikowane dwa razy do roku i brane pod uwagę w kształtowaniu polityki.

Działaniom tym przyświeca tyleż głęboka, co oczywista kalkulacja: szczęście nie tylko czyni ludzi szczęśliwymi, czyni ich także zdrowszymi na ciele i duchu. Ludzie szczęśliwsi pracują wydajniej. Ogólne starzenie się ludności w państwach wysoko uprzemysłowionych nie musi być powodem do przygnębienia. Ich potencjał szczęścia jest do zagospodarowania - wynika z analizy tygodnika "The Economist".