Analitycy uważają, że poprzedni optymizm wyparował z powodu obaw o napięcie w Egipcie i obniżenie ratingu Irlandii.

"Początek środowej sesji na warszawskiej giełdzie przyniósł kontynuację rozpoczętego dzień wcześniej odreagowania. Dysonans między wtorkowym osłabieniem indeksu naszych największych spółek na końcowym fixingu i bardzo byczym zakończeniem notowań na Wall Street musiał zostać jakoś zniwelowany. WIG20 zabrał się do tego zadania dość energicznie rosnąc na otwarciu o 0,8 proc. i szybko zwiększając skalę zwyżki do 1,1 proc." - poinformował analityk Open Finance Roman Przasnyski.

Jednak przedarcie się powyżej 2.760 punktów okazało się zadaniem zbyt trudnym i wskaźnik wszedł w fazę stabilizacji, która nie trwała zbyt długo. Około południa indeks dynamicznie poszedł w dół, spadając niemal do poziomu wtorkowego zamknięcia. Zniżka zaczęła się ze sporym opóźnieniem w stosunku do zachowania się wskaźnika we Frankfurcie, który podobny zjazd zaliczył godzinę wcześniej i zbiegła się w czasie z odbiciem DAX-a. Można jednak przyjąć, że impuls do pogorszenia się nastrojów przyszedł z zewnątrz, podkreślił analityk, dodając, że było nim prawdopodobnie obniżenie przez Standard & Poor's ratingu Irlandii, co przypomniało o problemach w Europie. Według niego, kłopoty naszego indeksu zaczęły się wraz z osłabieniem notowań wczorajszej lokomotywy, czyli akcji KGHM.

„Dziś, po początkowej zwyżce o prawie 2 proc., realizacja zysków sprowadziła je pod kreskę. Tuż po południu traciły one niemal 1 proc." – poinformował Przasnyski. „W końcówce sesji na naszym parkiecie rozgrywka toczyła się w okolicach wtorkowego zamknięcia. Popytowi z trudem udawało się utrzymać indeks największych spółek na plusie" - podsumował.

Reklama

Ostatecznie w środę indeks WIG20 spadł o 0,11 proc. i wyniósł 2.724,96 pkt. WIG także spadł o 0,11 proc. do 47.559,15 pkt. Obroty wyniosły ponad 1,1 mld zł.