John Paulson zdobył właśnie licencję na działalność w Hongkongu. Paulsona, a także rywalizujące z nim fundusze hedgingowe, ciągnie na azjatycki rynek rosnące w błyskawicznym tempie bogactwo regionu. 55-letni Paulson ma zamiar dzięki azjatyckiej ekspansji pomnożyć swoją fortunę.
Paulson ściga Sorosa – twórcę Quantum Endowment – w zapierającym dech w piersiach tempie. Tylko między czerwcem a grudniem zeszłego roku zarobił 5 mld dol. Jeśli interesy będą mu nadal szły przynajmniej w części tak dobrze jak dotąd, przegonienie Sorosa wydaje się kwestią kilku lat.

>>> Czytaj też: Kim są i ile zarobili ludzie, którzy przewidzieli kryzys finansowy?

Praktycznie do czasu pęknięcia bańki spekulacyjnej na amerykańskim rynku nieruchomości o pochodzącym z biednej nowojorskiej dzielnicy Queens Paulsonie słyszała zaledwie garstka insiderów z Wall Street. Wyróżniała go jedynie przypadkowa zbieżność nazwisk z ówczesnym amerykańskim sekretarzem skarbu (ministrem finansów) Henrym Paulsonem. Wydarzenia z lat 2007 – 2008 uczyniły z niego jednak legendę.
Reklama
W tamtych dramatycznych miesiącach, gdy jak domki z kart padały kolejne nobliwe instytucje finansowe – Bear Sterns czy Lehmann Brothers – a rząd USA musiał ratować kolejnych za pomocą bezprecedensowego bailoutu, na Wall Street krążyła nawet anegdota. „Rozmawia dwóch bankierów: słuchałeś Paulsona? Tak, słuchałem. Ale którego? No tego ważniejszego. No słuchałem, mówił ciekawe rzeczy. A tak przy okazji, co powiedział sekretarz skarbu?”.

Postawił na nieruchomości

John Paulson zaczynał skromnie. Do 2005 roku jego fundusz hedgingowy obracał niewielką w skali Wall Street sumką 100 mln dol. Aż do czasu, gdy Paulson zadał sobie jedno pytanie. „A co by było, gdybyśmy zaczęli grać na spadek cen nieruchomości?”. Idealnym narzędziem do tego były właśnie CDS-y, wtedy jeszcze bardzo tanie, lecz w miarę spadania cen nieruchomości stopniowo drożejące. Skąd Paulson wiedział, że ceny nieruchomości zaczną spadać? Nie wiedział. Jak wielu innym inwestorom zdrowy rozsądek podpowiadał mu, że nie mogą rosnąć w nieskończoność, więc zaryzykował.
Tylko w lutym 2007 roku Paulson zarobił 66 proc. i jego inwestorzy dzwonili z pytaniem, czy nie chodzi o bardziej prawdopodobne 6,6 proc. Nie było mowy o pomyłce. Cały 2007 rok fundusz zamknął zyskiem w wysokości 15 mld dol. W 2008 roku dorzucił kolejnych 5 mld dol. Sumy, jakimi obracał Paulson, były tak wielkie, że zrobiły z niego gracza bezpośrednio odpowiedzialnego za wybuch kryzysu. Grając skutecznie na zniżkę cen nieruchomości i wzrost wartości CDS-ów, pogrążał automatycznie banki.

Dramatyczny lunch

Na początku 2008 roku Bears Sterns zaprosił Paulsona i przedstawicieli kilka innych funduszy hedgingowych na lunch. Zaczęli przekonywać inwestorów, że mogą dobrze zarobić odchodząc od gry na zniżkę cen nieruchomości. Już wydawało się, że wielu kupuje tę argumentację, gdy wstał Paulson i zaczął zaprzeczać wszystkiemu, co mówili ludzie z Bear Sterns. Pod koniec lunchu było dla każdego jasne, że rację miał on, nie bankierzy. To był gwóźdź do trumny Bear Stearns.

>>> Czytaj też: Bohaterowie krachu snują wspomnienia - nalepsze książki o kryzysie

Gdy minęła gorączka nieruchomości, Paulson nie zwolnił. Zaczął inwestować w złoto i stawiał na to, że największe amerykańskie banki, takie jak Goldman Sachs czy Bank of America, w końcu wyjdą na prostą.
Dotychczasowe wyniki pokazują, że i tym razem się nie pomylił.