Największą pasją jej życia jest praca. Gdy Indra Krishnamurthy Nooyi opisuje drogę, którą przeszła, nim została szefową koncernu PepsiCo, używa takich słów, jak: wyrzeczenia, harówka, zmęczenie. To największe składowe osiągniętego przez nią sukcesu. Podkreśla jednak, że nie odniosłaby triumfu, gdyby nie udało się jej – przybyszce z Indii – uzyskać dobrego wykształcenia, które przygotowało ją do rywalizacji na najbardziej konkurencyjnym z rynków. Dlatego teraz działa na rzecz organizacji, które promują edukację nie tylko w krajach rozwijających się, ale również w USA.
Gdy została szefową PepsiCo, wzrosły granty fundowane przez firmową PepsiCo Foundation. W 2009 roku było to prawie 30 mln dol., tyle samo w ubiegłym. Pod jej wpływem fundacja, od ponad pół wieku roztaczającą opiekę nad niedożywionymi dziećmi, zmieniła swój charakter. Teraz gros pieniędzy przeznacza na poprawę jakości kształcenia w biednych krajach Azji i Afryki. – Ja jestem najlepszym przykładem tego, że są tam zdolni ludzie. Muszą tylko otrzymać szansę – podkreśla szefowa jednego z największych koncernów świata.

Stare sari w Ameryce

Reklama
PepsiCo Foundation finansuje również programy edukacyjne w samych Stanach Zjednoczonych. Nie chodzi jednak o wsparcie dla uniwersytetów, bo one akurat bardzo dobrze sobie radzą na rynku (a dzięki grantom od sponsorów fundują stypendia mniej zamożnym studentom), ale o szkoły podstawowe oraz licea. Z ostatnich raportów amerykańskiego departamentu edukacji wynika, że „rozwierające się nożyce zamożności” coraz mocniej dają o sobie znać na poziomie wstępnej edukacji: spada jakość nauki w niedofinansowanych szkołach publicznych, utrzymują ją zaś renomowane placówki prywatne. Jednak czesne w nich jest tak wysokie, że nie stać na nie większości społeczeństwa. Za rok w nowojorskiej Trinity School, która zajęła pierwsze miejsce w najnowszym zestawieniu najlepszych szkół średnich magazynu „Forbes”, trzeba zapłacić 36,1 tys. dol. (tylko wydatki podstawowe). Zamykająca ranking 20 najlepszych placówek Deerfield Academy w Massachusetts uprzedza, że całkowite roczne koszty nauki (wycieczki, książki, przybory naukowe itp.) sięgają prawie 80 tys. dol. Tymczasem średni dochód amerykańskiego gospodarstwa domowego w 2009 roku ledwo przekroczył 47 tys. dol.
– Taka sytuacja powoduje, że podcinamy gałąź, na której siedzimy. Jeśli uczynimy edukację dobrem drogim, dostępnym tylko dla wybranych, odbije się to na nas wszystkich. Postęp we wszystkich dziedzinach życia, nie tylko w biznesie, nastąpił przecież wraz z upowszechnieniem szkolnictwa – przekonuje Nooyi. Pieniądze PepsiCo Foundation są więc przeznaczane na kupno nowych przyborów, finansowanie wycieczek czy kółek naukowych, w których zdolni uczniowie z biedniejszych rodzin mogą zdobywać dodatkową wiedzę.
W jej słowa wsłuchują się kolejne amerykańskie władze: szefowa PepsiCo rozmawiała z Condoleezzą Rice, gdy ta była jeszcze sekretarzem stanu, spotkała się z prezydentem Barackiem Obamą. Nie ma najmniejszych problemów z dostaniem się do Białego Domu. W końcu magazyn „Fortune” od pięciu lat z rzędu uznaje ją za najbardziej wpływową kobietę w biznesie, a „Forbes” już trzykrotnie umieścił Hinduskę w pierwszej dziesiątce najbardziej wpływowych kobiet świata.
By dostać się na szczyt, 55-letnia dziś Indra Nooyi ciężko pracowała. Przyjechała z Chennaiu (Madrasu) do Stanów Zjednoczonych w 1978 roku, po wykształcenie dające możliwość prawdziwej kariery. Co prawda ukończyła jedne z lepszych indyjskich uniwersytetów: Madras Christian College (licencjat w naukach ścisłych: matematyka, fizyka i chemia) oraz Indian Institute of Management w Kalkucie (magister zarządzania), jednak poza rodzinnym krajem papiery te nie były nic warte. Choć miała już za sobą epizod pracy w indyjskim oddziale koncernu Johnson & Johnson, w USA zaczynała od zera. Została przyjęta do Yale School of Management. Aby się utrzymać, pracowała jako recepcjonistka w hotelu: od północy do 5 rano. Codziennie. Zarabiała niewiele, nie stać jej było na kupowanie zachodnich rzeczy, ubierała się w sari, które z sobą przywiozła.
Po dwóch latach z amerykańskim tytułem MBA pewnie ruszyła przed siebie. Zainwestowała ponad 50 dol. w garsonkę, by nie razić oczu potencjalnych pracodawców niecodziennym strojem, i rozpoczęła poszukiwanie pracy. Znalazła ją w firmie doradczej Boston Consulting Group: zajmowała się strategiami rozwoju m.in. dla Motoroli i Asea Brown Boveri. Dzięki pracowitości szybko awansowała, a wykazała przy tym na tyle talentu i przebojowości, że ta pierwsza firma w końcu ją podkupiła. W 1994 roku otrzymała dwie nowe intratne propozycje pracy: od szefa General Electric Jacka Welcha oraz prezesa PepsiCo Wayne’a Callowaya. Wybrała biznes spożywczy.

Kobiety to siła

Trafiła do działu planowania strategicznego i rozwoju i z marszu została wiceszefową. Sześć lat pracy to pasmo sukcesów: przeforsowała plan zakończenia ciążącej firmie inwestycji w sieci barów KFC, Pizza Hut oraz Taco Bell. Zostały one wyprowadzone do osobnej spółki, która dziś jest znana jako Yum! Brands. Przeprowadziła także dwa wielkie przejęcia: producenta soku pomarańczowego Tropicana (3,3 mld dol.) i koncernu spożywczego Quaker Oats (14 mld dol.). Dzięki pewnej ręce do dobrych interesów została w 2001 roku mianowana na stanowisko dyrektora finansowego całego koncernu. Pięć lat później była już prezesem firmy zatrudniającej ponad 280 tys. ludzi na całym świecie, której roczny przychód przekracza 60 mld dol.
Jej zasługą jest odświeżenie marki i tchnięcie w nią nowego, młodzieżowego ducha: PepsiCo zaczęła wyznaczać trendy na rynku (nowe smaki, napoje izotoniczne), a nie tylko powielać działania większego oraz bogatszego konkurenta, czyli The Coca-Cola Company. Recepta na sukces? – W niemal każdym weekend wsiadam do samochodu i bez wyraźnego celu jadę przed siebie. Po drodze zatrzymuję się i słucham, o czym mówią dzieciaki: co im się podoba, co chciałyby robić i przede wszystkim czego nie chcą. Tak zbieram informacje o rynku – opowiadała w wywiadzie dla „Wall Street Journal”. A „BusinessWeek” dokładnie obliczył, że odkąd została dyrektorem do spraw finansowych, a później prezesem, roczne przychody PepsiCo wzrosły aż o 72 proc., a zysk dwukrotnie – do prawie 6 mld dol.
Niebywały sukces sprawił, że Indra Nooyi stała się popularna na całym świecie. – Jest pozytywną celebrytką świata biznesu. Symbolem zwycięstwa osiągniętego dzięki ciężkiej pracy i profesjonalizmowi. Poza tym daje przykład kobietom, że mogą odnieść sukces, nie rezygnując z rodziny – mówi „DGP” Ewan O’Connor z Uniwersytetu Kalifornijskiego.
Szefowa PepsiCo nawet w branżowych wywiadach podkreśla, że zawsze stara się znaleźć czas dla męża oraz dwóch córek, choć zasiada także m.in. w zarządzie amerykańskiego Związku Piłki Nożnej oraz we władzach The World Justice Project. Organizacja, której członkami są m.in. Madeleine Albright, Jimmy Carter czy biskup Desmond Tutu, zajmuje się promowaniem rządów prawa. Co roku WJP przedstawia raport na temat stanu przestrzegania prawa oraz działania instytucji rządowych i sądów w kilkunastu państwach świata (Polska jest niezmiennie oceniana na poziomie powyżej średniej).
Ostatnio, oprócz skierowania środków PepsiCo Foundation na rzecz polepszenia edukacji, zaangażowała się w działania na rzecz zwiększenia liczby kobiet w biznesie. – Wciąż nas za mało. A to my jesteśmy przyszłością – podkreśla. Nie wspomina jednak o tak modnych ostatnio ustawowych parytetach, opowiada się raczej za walką płci na umiejętności oraz talenty. Choć jej postawa nie podoba się najradykalniejszym feministkom, takie podejście zaczyna w amerykańskim społeczeństwie przynosić pierwsze efekty. We wrześniu ubiegłego roku „Washington Post” poinformował, że po raz pierwszy w historii USA więcej kobiet niż mężczyzn zaczęło robić doktoraty. To efekt zachęt i promocji, a nie odgórnych decyzji narzucających uczelniom parytety płci.
Przekonanie o własnej wartości oraz o tym, że trzeba liczyć przede wszystkim na siebie, wyniosła z domu. – Gdy byłam mała, matka co wieczór organizowała dla mnie i siostry specjalny konkurs. Zadawała nam na przykład zadanie: a co byście zrobiły, gdybyście zostały prezydentem lub premierem? Każda z nas musiała szybko i przekonująco uzasadnić działania, nakreślić wizję rządów i decyzji. Ta, której lepiej to wyszło, dostawała ciastko lub kawałek czekolady – opowiada Nooyi.
Taki trening przyniósł efekty. Indra została szefową jednej z największych firm świata i rocznie zarabia 14 mln dol., jej siostra, Chandrika Krishnamurthy Tandon, walczyła w tym roku o nagrodę Grammy w kategorii współczesnej muzyki świata.
ikona lupy />
Pepsi i Coca-Cola / Bloomberg