Jutro Republikanie mają przedstawić plan największych w historii kraju oszczędności w ramach walki z 11-proc. dziurą budżetową. Demokraci są sceptyczni: ich zdaniem pomysły prawicy uderzają w najuboższych oraz – szerzej – w z trudem odradzającą się gospodarkę.

>>> Czytaj też: USA wycofują się z Libii

– Byłoby szczytem nieodpowiedzialności wstrzymać teraz impet gospodarczy przez stare dogmaty waszyngtońskiej polityki – w ten sposób Barack Obama skomentował dane o najniższym od dwóch lat bezrobociu (8,8 proc.). – Potrzebujemy większego wysiłku, by nasza gospodarka ruszyła z miejsca. Będziemy walczyć o jak największe oszczędności – odpowiadał mu John Boehner, republikański spiker Izby Reprezentantów.

Ucierpią rolnicy i emeryci

Reklama
Republikanie chcą ograniczyć dotacje dla rolników, pomoc społeczną i program Medicare gwarantujący opiekę medyczną 45 mln najstarszych Amerykanów. Prawica argumentuje, że w ciągu dwóch dekad ta liczba niemal ulegnie podwojeniu, gdy powojenny boom osiągnie wiek emerytalny, a co za tym idzie wydatki na ten cel bez zmiany systemu grożą rozsadzeniem budżetu.

>>> Czytaj też: W Ameryce głośno o sporze TPSA z duńską DPTG

A ten już teraz jest w fatalnym stanie. Tegoroczny deficyt osiągnie 11 proc. Jak podkreślają eksperci, najbardziej radykalne propozycje Republikanów nie zasypią dziury nawet do 2020 r. Jej ograniczenie jest jednak niezbędne, by uspokoić międzynarodowe agencje ratingowe, które zagroziły już obniżeniem wyceny wiarygodności USA.
Biały Dom w przedstawionych w lutym założeniach budżetowych na rok fiskalny 2011/2012 przewiduje obniżenie deficytu budżetowego z tegorocznego 1,4 bln dol. do 1,1 bln dol. Dla Republikanów to stanowczo za mało. O ile – dowiemy się we wtorek.
Tymczasem do czwartkowego wieczoru Senat musi podjąć inną kluczową decyzję. Chodzi o wysokość wydatków federalnych na drugie półrocze bieżącego roku fiskalnego, które rozpoczęło się 1 kwietnia. Reguły muszą zostać uzgodnione przez Demokratów i Republikanów, ponieważ ci pierwsi dysponują większością w Senacie, ale ci drudzy zdobyli w zeszłym roku przewagę w izbie niższej.

USA grozi blokada rządu

Jeśli obie główne partie nie osiągną kompromisu, Amerykanom grozi shutdown, czyli sytuacja, w której część usług publicznych nie może zostać sfinansowana z braku podstaw prawnych. Zgodnie z amerykańskim, pochodzącym jeszcze z XIX w. prawem żadna agenda rządowa nie może dysponować pieniędzmi bez ważnego budżetu, poza przypadkami awaryjnymi. Byłby to pierwszy taki przypadek od 16 lat. Tego scenariusza bardziej powinni się obawiać Republikanie, ponieważ to oni zostaną oskarżeni o wywołanie blokady. W kontekście wyborów w 2012 r. może to mieć decydujące znaczenie; zdaniem niektórych analityków shutdown z 1995 r. ułatwił Billowi Clintonowi reelekcję.
Gra toczy się o kilkadziesiąt miliardów dolarów. Pierwotnie Demokraci postulowali czysto kosmetyczne ograniczenie wydatków o niecałe 5 mld dol., zaś Republikanie żądali aż 61 mld dol. (tak też zadecydowała 19 marca Izba Reprezentantów). Pod koniec marca wydawało się, że kompromis jest bliski. Z kół demokratycznych płynęły zapewnienia, że obie siły polityczne spotkały się w pół drogi i uzgodniły cięcia w wysokości 33 mld dol. Republikanie jednak – pod silną presją wewnątrzpartyjnego ruchu Tea Party – zdementowali te pogłoski. Herbaciane skrzydło partii organizowało nawet demonstracje uliczne, byle tylko zablokować jakiekolwiek ugody z demokratyczną lewicą.