Subway i Starbucks, sieci sprzedające produkty śniadaniowe, po raz pierwszy w historii znalazły się w pierwszej trójce zestawienia firmy Technomic, przedstawiającego 500 największych pod względem sprzedaży sieci restauracji na świecie. Z czołówki wypadły Burger King i Wendy’s, serwujące szybkie, wysokokaloryczne obiady.
Sieci fast foodów dawno dostrzegły śniadaniową niszę. Segment odpowiadający za jedną czwartą przychodów popularnych sieci w najlepszych okresach generował aż ponad 40 proc. zysków. W czym tkwi tajemnica tego wyniku? Produkty śniadaniowe są znacznie tańsze od obiadowych i można je sprzedać z większą marżą.

Mały catering

Śniadania to ciekawe pole działania dla firm cateringowych. Jest to działalność ściśle lokalna, obejmująca maksymalnie teren jednego miasta czy nawet dzielnicy. Jeżeli w pobliżu znajdują się biurowce lub budowy, najbardziej oczywiste jest przygotowywanie kanapek dla pracujących tam osób. Miejsce ich przygotowania musi mieć jednak audyt sanepidu. Zwykła kuchnia w mieszkaniu ma na to małe szanse.
Reklama
Jeśli w okolicy znajdują się przede wszystkim osiedla, specjaliści polecają dostarczanie pod drzwi produktów śniadaniowych. Do tego nie potrzeba zgody sanepidu. – Zapotrzebowanie na tego typu usługi z każdym miesiącem jest coraz większe – mówi Joanna Cichocka, właścicielka warszawskiego Śniadanka.pl.

Skromne inwestycje

Nakłady na rozpoczęcie biznesu powinny zamknąć się w 5 – 7 tys. zł (nie licząc auta). Konieczna jest inwestycja w reklamę. Najskuteczniejsze w tej branży są ulotki wrzucane do skrzynek pocztowych. Za 500 – 700 zł można ich wydrukować tysiąc. Kolportaż kosztuje 10 – 20 groszy za sztukę. Z tysiąca ulotek powinno być 50 – 60 kontaktów, z tego około połowy powinno skutkować zamówieniem.
Najskuteczniejszym kanałem składania samych zamówień jest internet. Konieczna więc będzie firmowa strona. Może być prosta i wykonana we własnym zakresie. Koszt wykonania zlecenia na zewnątrz nie powinien przekroczyć 500 – 700 zł. Trzeba też zadbać o pozycjonowanie w wyszukiwarkach (120 – 140 zł rocznie).
Oczywiście do rozwożenia produktów konieczny jest samochód. Na początek osobowe auto powinno wystarczyć; używane kombi można kupić za 5 – 15 tys. zł.
Ważne jest opracowanie dającego szanse na zysk, a jednocześnie konkurencyjnego cennika. W produkty należy zaopatrywać się w specjalistycznych hurtowniach spożywczych, więc na wejściu można zaproponować takie marże, jakie są doliczane w przeciętnym osiedlowym sklepiku (20 – 25 proc.). Jeżeli zamówienia się pojawią, marże można zwiększać.

Niezłe zarobki

Aby interes miał perspektywy rozwoju, firma powinna mieć co miesiąc 25 – 30 stałych odbiorców zamawiających za przynajmniej 25 – 35 zł dziennie. Przychody wyniosą wtedy od 15 do 26 tys. zł, a zarobek brutto 4 – 8 tys. zł. Oczywiście przy założeniu, że działalność będzie wykonywana osobiście.
Ten biznes ma jednak poważny minus: produkty muszą być u klientów między 7 a 9 rano. Dlatego codzienną pracę trzeba zaczynać między 3.30 a 4 rano.