W pierwszym kwartale tego roku zyski Toyoty spadły aż o 52 proc. Największy producent samochodów na świecie odda w tym roku palmę pierwszeństwa General Motors i być może zostanie nawet wyprzedzony przez Volkswagena. Podobne problemy ma też japońska Honda.

Plaga za plagą

Analitycy przepytani przez Agencję Reutera spodziewali się średnio zysków 95 mld jenów dla Toyoty w okresie od stycznia do marca. Ostateczny wynik (46 mld jenów) był więc szokiem. Koncern stracił przede wszystkim z powodu zniszczenia w kataklizmie zakładów wytwarzających około 150 podstawowych części do produkcji samochodów, jak komputery pokładowe i przewody elektryczne (do dziś Toyota ma kłopoty z pozyskaniem 30 takich części). Z tego powodu zakłady firmy w Japonii początkowo wykorzystywały tylko 30 proc. mocy produkcyjnych (dziś jest to 70 proc.). Zdaniem prezesa spółki Akio Toyody do normalnego poziomu będzie można wrócić dopiero na przełomie listopada i grudnia.
Reklama
Trzęsienie ziemi nie jest jednak jedynym powodem kłopotów największego koncernu motoryzacyjnego w Japonii. Innym jest wyjątkowo silny kurs jena. Zdaniem Toyody, jeśli dolar jest wymieniany za mniej niż 85 jenów, eksport aut produkowanych na wyspach przestaje być opłacalny. Tymczasem wczoraj za banknot z Waszyngtonem można było otrzymać zaledwie 80 jenów.
Innym problemem są bardzo wysokie ceny energii po zniszczeniu elektrowni jądrowej w Fukushimie. Znacząco zwiększają one koszty produkcji w zakładach motoryzacyjnych. Toyota ma z tego powodu szczególne trudności, bo w Japonii powstaje aż 38 proc. wszystkich aut firmy wobec 25 proc. w przypadku Hondy i Nissana.
Wczoraj prezes koncernu zapewnił jednak, że nie planuje masowej delokalizacji produkcji za granicę. – Toyota narodziła się przed 80 laty w Japonii, rozwinęła się tu i stała globalnym koncernem. Kocham Japonię i chcę, aby tradycja motoryzacji pozostała tu silna – zapewnił Akio Toyoda.

Cena za patriotyzm

W tym roku eksperci spodziewają się, że Toyota wyprodukuje mniej niż 7 mln samochodów. To pozbawi ją pozycji światowego lidera na rzecz GM, a być może także Volkswagena. W roku finansowym 2009 Toyota sprzedała 7,2 mln aut wobec 6,4 mln GM i 6,05 mln Volkswagena.
Po piętach Japończykom depcze jednak także południowokoreański Hyundai. W pierwszym kwartale tego roku jego zyski skoczyły aż o 47 proc., do 1,7 mld dol. To trzykrotnie więcej nie tylko od Toyoty, ale także od Hondy, której zyski w tym czasie spadły o 38 proc. – do 540 mln dol. Koreańczycy korzystają z kłopotów swoich japońskich konkurentów, w szczególności na strategicznych rynkach USA i Chin, gdzie sprzedaż ich samochodów skoczyła odpowiednio o 28 i 30 proc. Nie mogąc się doczekać dostawy toyoty czy hondy, wielu Amerykanów i Chińczyków decyduje się na popularne modele Hyundaia, jak Sonata i Elantra.
W dodatku japońskie koncerny musiały z powodu trzęsienia ziemi odłożyć planowane premiery nowych modeli, jak wersja kombi Priusa czy hybrydowa wersja Fit. Hyundai natomiast zmodernizował w ostatnim roku większość swojej oferty.
Na kłopotach Japończyków korzysta także Ford, który w pierwszym kwartale odnotował największy zysk od 13 lat, zwiększając nie tylko udział w rynku, lecz także zysk netto ze sprzedaży każdego pojazdu (do 2,7 tys. dol., o 30 proc. więcej niż rok temu). Zdaniem ekspertów jego sukces należy także tłumaczyć znaczącą poprawą jakości samochodów wytwarzanych w Detroit w momencie, gdy wizerunek Toyoty znacząco się popsuł.