Zwłaszcza ropa, która podrożała o ponad 2%. Była to reakcja na podwyższenie przez Goldman Sachs prognozowanych cen ropy na koniec 2011 roku do 120 dolarów i do 140 dolarów na koniec przyszłego roku. Swoje szacunki podwyższyli również analitycy Morgan Stanley, prognozując odpowiednio cenę baryłki na poziomie 120 i 130 dolarów.

Wzrosty cen ropy wsparł nastroje na rynkach akcji i jednocześnie zwiększył apetyt na inne ryzykowne aktywa, do jakich niezmiennie zaliczany jest złoty. To pozwoliło odrobić mu część wczorajszych strat do dolara, przełożyło się na stabilizację notowań w relacji do szwajcarskiego franka i zapewniło tylko niewielkie osłabienie w stosunku do euro. O godzinie 16:23 kurs USD/PLN testował poziom 2,7952 zł, CHF/PLN 3,1771 zł, a EUR/PLN 3,9457 zł.

Obserwowana dziś poprawa nastrojów na rynkach globalnych jest jedynie zjawiskiem chwilowym. Problemy krajów peryferyjnych Strefy Euro w dalszym ciągu pozostają w większości nierozwiązane. To oznacza, że już wkrótce ponownie będą absorbować uwagę inwestorów, prowokując ucieczkę od ryzyka. Wówczas ucierpi też polska waluta.

W środę oprócz czynników globalnych, wpływ na nastroje na rodzimym rynku walutowym będą miały także publikowane przez Główny Urząd Statystyczny kwietniowe dane o sprzedaży detalicznej i stopie bezrobocia. Będzie to jednak wpływ umiarkowany. Trudno bowiem oczekiwać, że raporty te zmienią spojrzenie na kwestię kształtowania się stóp procentowych w Polsce.

Reklama