Wszystko wskazuje na to, że tąpnięcie na Wall Street z ubiegłego czwartku, zniwelowane na koniec sesji nie było punktem zwrotnym na rynku. Choć piątkowa sesja nie przyniosła spadku do ustanowionego dzień wcześniej minimum, to jednak indeksy znacznie się do niego zbliżyły. Można się obawiać, że wcześniejsze czterosesyjne odreagowanie skończy się jak poprzednie z końca maja, czyli zdecydowanym powiększeniem skali spadków. W piątek Dow Jones stracił 1 proc., Nasdaq spadł o 1,26 proc., a S&P500 o 1,17 proc. Byki nie miały szans na obronę. Cała spadkowa korekta, trwająca od początku maja, czyli osiem tygodni, odebrała im 7 proc. Z równie fatalną serią mieliśmy do czynienia równo rok temu. Wówczas korekta trwała dziesięć tygodni, ale przeplatana była tygodniami bardziej zdecydowanych zwyżek. S&P500 w jej wyniku stracił 17 proc. Obawy przed powtórką takiego scenariusza nie są pozbawione podstaw. Kluczowa będzie obrona wsparcia w okolicach 1250 punktów. Następne znajduje się 70 punktów niżej. Gdyby indeks do niego dotarł, zakres korekty sięgałby nieco ponad 13 proc.

Rok temu nastroje psuła głównie Grecja. Teraz oprócz niej pojawiły się nowe, jeszcze groźniejsze niepokoje. Już nie tylko związane z wyraźnie widocznym spowolnieniem globalnej gospodarki, ale także kłopotami Stanów Zjednoczonych z zadłużeniem. Jednym z powodów piątkowego spadku w Nowym Jorku była prawdopodobnie informacja o politycznym pacie między demokratami a republikanami w kwestii zwiększenia limitu amerykańskiego długu publicznego, cięć budżetowych i podwyżki podatków. Jeśli nie dojdzie do porozumienia, w najbliższych tygodniach możemy być świadkami kolejnych zawirowań na rynkach finansowych.

Póki co, w poniedziałek i wtorek mamy strajk generalny w Grecji, a we wtorek głosowanie w tamtejszym parlamencie nad pakietem oszczędnościowym, od przyjęcia którego zależna jest międzynarodowa pomoc. A oprócz tego cały tydzień będzie obfitował w istotne publikacje makroekonomiczne. Dziś poznamy dynamikę dochodów i wydatków Amerykanów w maju. Oczekiwania nie są wygórowane, po kwietniowej zwyżce obu wielkości o 0,4 proc. analitycy liczą na wzrost o odpowiednio 0,3 i 0,1 proc.

W piątek WIG20 tylko dzięki zrywowi w trakcie końcowego fixingu zdołał utrzymać się minimalnie nad poziomem 2800 punktów. Bez zagranicznego wsparcia bykom nie będzie łatwo. Dziś rano nie było go widać. W Azji na dwie godziny przed końcem handlu przeważały spadki. Nikkei tracił 0,9 proc., podobnie było w Hong Kongu. Jedynie Shanghai B-Share zyskiwał 0,8 proc., a Shanghai Composite rósł o 0,3 proc. Kontrakty na amerykańskie indeksy zniżkowały po 0,2 proc.

Reklama