Rzut oka na popołudniowe notowania najważniejszych instrumentów finansowych nie pozostawiał w poniedziałek złudzeń, jakie nastroje towarzyszyły inwestorom. Pomijając drożejące o ponad 2 procent gaz ziemny i tarcicę, w czołówce kupowanych aktywów plasowały się dolar (+1 proc.), złoto (+0,9 proc.), długoterminowe obligacje rządowe oraz dwie waluty symbolizujące oazy bezpieczeństwa, czyli jen i frank. Szwajacarska waluta umocniła się względem euro do poziomu 1,17 EUR, to znaczy, że pobity został świeży, ustalony kilkanaście dni temu rekord siły w relacji do euro. Naturalnie, złoty nie miał wiele argumentów na swoją obronę w obliczu tak oczywistego odwrotu inwestorów od ryzykownych rynków. Przed godz. 17 czasu warszawskiego frank kosztował ponad 3,40 PLN, dolar podrożał o 10 groszy do 2,84 PLN, a za euro płacono 3,98 PLN.

Ktoś, kto nie śledził w poniedziałek najnowszych wiadomości prawdopodobnie nie miałby problemów ze wskazaniem źródeł dzisiejszej wyprzedaży spoglądając jedynie na europejskie indeksy rynków akcji. Główny indeks włoskiej giełdy tracił na wartości ok. 4,3 proc., hiszpański IBEX i francuski CAC40 spadały na kilka minut przed zamknięciem giełd o ponad 3 proc., zatem znowu coś niepożądanego musiało wydarzyć się w strefie euro. Przede wszystkim chodziło dziś o wiszącą w powietrzu decyzję w sprawie podniesienia wysokości finansowej, ogólnoeuropejskiej poduszki bezpieczeństwa - funduszu, który na wypadek problemów z wykupem obligacji przez Włochy czy Hiszpanię miałby umożliwić im wsparcie. Różnica rentowności obligacji włoskiego oraz niemieckiego rządu, interpretowana jako premia za ryzyko posiadania włoskich papierów skarbowych, wystrzeliła dziś w górę o ponad 50 pkt bazowych do ok. 250 pkt, a spread hiszpańskich i niemieckich obligacji poszerzył się o ok. 40 pkt.

Przyglądając się z lekkim dystansem początkowi tygodnia na światowych rynkach, chciałoby się zapytać, czego nowego dowiedzieli się inwestorzy w czasie weekendu o sytuacji Włoch, co spowodowało gwałtowne tąpnięcie, a czego nie mogli sprawdzić przez ostatnie tygodnie, gdy głównym problemem pozostawała Grecja, ale przecież także inne kraje grupy PIIGS.