Inwestorzy za oceanem w drugiej części tygodnia mogą skoncentrować się na amerykańskich sprawach. W środę kwartalne wyniki finansowe przedstawi operator sieci hoteli Marriott International, ale sezon wyników na dobre zacznie się w czwartek, gdy raporty finansowe opublikują Google oraz JPMorgan. W piątek przyjdzie kolej na Citigroup, jednak rynkowy rytm wyznaczać będą prawdopodobnie wydarzenia większej wagi biorąc pod uwagę, że zbiegnie się to w czasie z publikacją wyników europejskiego testu stabilności banków i szczytem w sprawie kryzysu strefy euro.
Po stronie danych makroekonomicznych również będzie się sporo działo.

W środę poznamy dynamikę produkcji przemysłowej w strefie euro oraz najnowszy odczyt inflacji dla Polski, w czwartek napłyną informacje o kondycji amerykańskich konsumentów (sprzedaż detaliczna) i inflacji w strefie euro, a tydzień zakończy się ogłoszeniem tempa wzrostu cen oraz rozwoju przemysłu w USA.

Na azjatyckich rynkach w środę inwestorzy otrzymali argumenty z lokalnych gospodarek skłaniające do kupna akcji, dzięki czemu udało się powstrzymać trwającą od początku tygodnia wyprzedaż ryzykownych aktywów. Chiny w II kw. 2011 r. rozwijały się w tempie 9,5 proc. r/r, co wprawdzie jest wynikiem nieznacznie niższym niż w poprzednim kwartale (9,7 proc.), lecz jednocześnie zgodnym z oczekiwaniami ekonomistów. Szybciej od prognoz w czerwcu rozwijał się zarówno chiński przemysł (produkcja przemysłowa wzrosła o 15,1 proc. r/r, oczekiwano wzrostu o 13,1 proc. r/r), jak i sprzedaż detaliczna (17,7 proc. r/r, oczek. 17 proc. r/r). Po marcowej klęsce żywiołowej również Japonia szybko staje na nogi - produkcja przemysłowa w maju była tam o 6,2 proc. wyższa niż miesiąc wcześniej (oczekiwano wzrostu o 5,7 proc.
m/m).

Indeks NIKKEI wzrósł o 0,4 proc., w Hong Kongu Hang Seng zyskiwał blisko 1 proc., a w Szanghaju główny indeks rynku akcji rósł o 1,5 proc. Na rynku walutowym kurs obserwowanej ze szczególną uwagą pary euro-dolar powrócił powyżej 1,40 USD, ale we wtorek na Wall Street głównym indeksom nie udało się obronić przed spadkami, w czym swoją zasługę miała zapewne agencja ratingowa Moody's degradująca do ratingu śmieciowego papiery skarbowe trzeciego członka strefy euro. Po Portugalii i Grecji przyszła pora na Irlandię.

Reklama