Dlaczego o spreadzie jest obecnie tak głośno? Kolejna odsłona greckiej tragedii spowodowała, że kurs franka pobił rekord wszech czasów, a wraz z nim rosną raty kredytów walutowych, które bywają wyższe nawet od kredytów złotowych na podobną kwotę. Warto przy tym przypomnieć, że jeszcze 3 lata temu różnica pomiędzy tymi ratami była na poziomie ok. 30 proc. na korzyść kredytu walutowego. To właśnie z tego względu tak dużo osób zdecydowało się właśnie na „franka”. W pewnym momencie 70 proc. wszystkich kredytów było wypłacanych właśnie w tej walucie.

>>> Czytaj również: Ustawa antyspreadowa - przełom dla miliona zadłużonych w walutach

Czytając wiele tekstów na temat spreadów, nie natrafiłem jak do tej pory na informacje, które powinny być podnoszone, jeśli się dyskutuje na temat spreadów. Zacznijmy jednak od początku.

>>> Polecamy: Sejmowi spreadobójcy atakują!

Reklama

Pierwszym błędem, który ciągle się przewija, to liczba kredytobiorców, którzy mają problem ze spłatą rat kredytów walutowych. Pojawia się zazwyczaj liczba 700 tysięcy osób. Nie jest to prawda, ponieważ chodzi o liczbę czynnych umów kredytowych. Jest to oczywiście szacunek, ale można szacować, że jedna umowa to jedna rodzina, która liczy średnio 3 osoby. Mnożąc te liczby wychodzi nam ok. 2 milionów Polaków. Warto przy tym zauważyć, że Polaków spłacających kredyt mieszkaniowy w złotych, jest więcej.

>>> Czytaj również: Nieskuteczne cięcie spreadów - banki nie pozwolą nam na tańsze kredyty

Kolejna sprawa to średni kurs NBP. Powtarzany jak mantra, miałby służyć do spłaty kredytów walutowych. Problem w tym, że ten kurs jest kursem księgowym i niczym więcej. NBP ani nie skupuje, ani nie sprzedaje po takim kursie walut.

A jak się oblicza kurs CHF lub EUR? Można powiedzieć, że tak samo od blisko 9 lat. Przeczytamy o tym w Uchwale NR 51/2002 Zarządu Narodowego Banku Polskiego z dnia 23 września 2002 r.

„1) kursy euro - EUR i dolara amerykańskiego - USD w złotych wyliczane są na godzinę 11.00, z tym że:

a) pomiędzy godziną 10.55, a 11.00 NBP kieruje zapytania do 10 banków z "Listy banków kandydujących do pełnienia funkcji dealera rynku pieniężnego według wielkości obrotów na międzybankowym rynku walutowym - transakcje "spot" w obszarze waluta - złoty", zwanej dalej "listą", o kursy kupna i sprzedaży EUR i USD w złotych stosowane w tych bankach, zwane dalej "kwotowaniem". W przypadku nieotrzymania wszystkich kwotowań, NBP kieruje zapytania do następnych banków z listy,
b) kursy EUR i USD w złotych wyliczane są, odrzucając po dwa skrajne uśrednione kwotowania dla każdej z walut, jako średnia arytmetyczna z 6 pozostałych uśrednionych kwotowań,

2) kursy następujących walut obcych: dolar australijski - AUD, dolar kanadyjski - GAD, forint - HUF, frank szwajcarski - CHF, funt szterling - GBP, jen - JPY, korona - EEK, korona czeska - CZK, korona duńska - DKK, korona norweska - NOK, korona szwedzka - SEK i jednostka rozrachunkowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego (SDR) - XDR, liczone są na podstawie wyliczonego zgodnie z pkt 1 kursu EUR w złotych i rynkowych kursów (serwis informacyjny Reuters, Telerate, Bloomberg) EUR do poszczególnych walut z godziny 11.00.”

Tak. Kurs NBP to średnia arytmetyczna z 6 z 10 uśrednionych kwotowań. Jest to zatem kurs odniesienia, średniej ceny waluty na rynku międzybankowym. Nie jest to informacja, ile EUR lub CHF kosztuje w NBP. Z całą pewnością jest to natomiast średnia kursu sprzedaży i kursu kupna waluty na rynku bankowym.

Warto przy tej okazji zauważyć, że jak to zwykle bywa ze średnią arytmetyczną, część banków ma wyższą, a część niżą cenę zakupu walut. Pamiętajmy bowiem, że Polacy nie trzymają w rodzimych bankach lokat we frankach, a zatem źródło jego pozyskania jest ograniczone. Jeśli przyjąć średni kurs NBP, to jednocześnie zaczniemy zmuszać część banków, żeby dopłacały do interesu. Nikt nie bierze pod uwagę tego, że banki mają ograniczoną możliwość pozyskiwania środków walutowych i posługują się techniką swapową (wymiana jednej waluty na drugą na określony czas, a następnie na dokonaniu operacji odwrotnej po ustalonym wcześniej kursie).

Pomysł, żeby stosować kurs NBP, to mniej więcej taki sam pomysł, jakby nagle powiedzieć, żeby kredyty w złotych spłacać po cenie pieniądza na rynku bankowym, czyli po WIBORze, bez marży kredytowej.

Dochodzimy zatem do tego, co to jest spread. To marża banku, na kupnie i sprzedaży waluty. Bank oczywiście na tym zarabia – jest pośrednikiem – podobnie jak kantor, w którym możemy kupić waluty. Waluty sprzedaje się nie tylko przy kredytach, ale na przykład firmom, które importują towary np. z Szwajcarii lub strefy euro.

Jak się oblicza spread?

Spready walutowe ustalane są w oparciu o bieżącą sytuację na rynku walutowym, w tym w szczególności o zmienność kursów na rynku międzybankowym, płynność poszczególnych walut oraz konkurencyjność kursów walut. Im większa zmienność, a kiedy kurs np. franka rośnie jak na drożdżach, to właśnie to jest ta duża zmienność. Często nawet kilka godzin może robić różnicę, stąd też w spadzie jest też bufor, zabezpieczający bank przed niekorzystnym obrotem na rynku walutowym. Czasami ten bufor jest większy, czasami mniejszy. Spread może być różny dla różnych klientów – tak jak różna może być marża. Akurat w tym przypadku zależy zazwyczaj od obrotów i kwoty transakcji. Przy kredytach walutowych jest on zazwyczaj stały i podawany na stronie banku.

Tutaj dochodzimy do kolejnej medialnej „sensacji” - złe banki podwyższyły spready. Nie trzeba wielkiej znajomości matematyki, żeby stwierdzić, że jeśli ktoś ma spread na poziomie 10 proc. (dla łatwiejszego liczenia), to przy kursie 3 zł spread wynosi 30 groszy, przy kursie 3,5 zł, spread dojdzie się do 35 groszy. Procentowo tyle samo, ale czy spread jest podwyższany?! Oczywiście nie. Jednym słowem, jeśli ktoś robi sensację donosząc, że banki podniosły od stycznia spread, trochę się kompromituje.

Na koniec dochodzimy do najważniejszej kwestii. Bardzo źle się dzieje, że banki wrzucane są do jednego wspólnego worka. Jeśli bowiem spojrzeć na spread stosowany przez poszczególne instytucje, to można zauważyć pewną prawidłowość. Im bank był aktywniejszy w udzielaniu takich kredytów w poprzednich latach, tym te spready ma wyższe. Jeśli bank w ogóle nie udzielał takich kredytów lub w ograniczonym zakresie, to automatycznie spread jest niższy (ale i tak wyższy niż średnia NBP).