Spotykamy się na konferencji NBP pt. „Ku większej integracji i stabilności Europy”. Jakie korzyści dla gospodarki płyną z takich spotkań?

Prof. Charles Goodhart: Czasem ludzie wymieniają konwencjonalną wiedzę, a czasem ktoś mówi coś świeżego – albo daje konwencjonalnej wiedzy świeży kontekst. Najważniejsze jednak jest to, że bankierzy centralni mogą w takich miejscach spotkać się w swoim własnym gronie i – zwłaszcza w kuluarach – naprawdę porozmawiać. Jeśli jesteś szefem banku centralnego, zazwyczaj nie możesz powiedzieć w swoim kraju nic kontrowersyjnego, bo od razu robi się z tego wewnętrzny albo nawet międzynarodowy problem polityczny. I, co gorsza, powoduje to problemy rynkowe.

>>> Czytaj też: Złotówka ratuje Polskę, euro przygniata Słowację

Ben Bernanke wciąż mówi rzeczy kontrowersyjne. Amerykańscy ekonomiści co chwilę wytykają mu, że np. pytany w 2006 i 2007 roku o możliwość pęknięcia bąbla nieruchomościowego – zaprzeczał temu definitywnie.

Reklama

Niekoniecznie. Bernanke w istocie był w centrum afery tylko raz, kiedy bardzo atrakcyjna dziennikarka CNBC Maria Bartiromo (pseudonim Money Honey) ujawniła na wizji, że Bernanke zdradził jej przy obiedzie treść swoich tajnych zeznań przed Kongresem. To były początki piastowania przez niego urzędu szefa Fed. Potem zrobił się już uważniejszy.

>>> Polecamy: "Europa, jaką znamy, przeżywa dziś godzinę prawdy"

Wracając jednak do jego rynkowych przewidywań…

A co innego mógł powiedzieć? Nie powie przecież, że bańka pęknie jutro. Poza tym takie pytania są bardzo trudne. Bo przecież to ludzie wkładają i wyjmują pieniądze z rynku. Bankier centralny ma wprawdzie różne informacje i możliwość studiowania pewnych kwestii bardziej dokładnie, może dysponować też świetnym researchem, ale przecież nie może wiedzieć lepiej niż rynek, co będzie się działo. A urząd nie pozwala mu na spekulacje. Ja, jako akademik, jestem w innej sytuacji.

Pełny wywiad czytaj na: