Grupa tych, którzy porzucili słynną uczelnię, udowodniła, że jest jeszcze bardziej selektywna i restrykcyjna niż ci, którzy tam się dostali. Otóż według uczelnianych statystyk Harvard College w rekrutacji na 2011-2012 rok przyjął jedynie 6,2 proc. z pośród 35 tys. aplikantów. Obecny wskaźnik graduacji, czyli wskaźnik tych, którzy kończą studia, wynosi 97 proc. Oznacza to, że jedynie 3 proc. studentów odchodzi z uczelni, zanim zdąży ją ukończyć.
>>> Czytaj też: Facebook i inne społeczne media umacniają swoje wpływy polityczne
Zatem każde odejście jest czymś wyjątkowym, ale powrót na Cambridge, Massachusetts jest jeszcze większym wydarzeniem, jak miało to miejsce w przypadku wczorajszego powrotu Marka Zuckerberga na Harvard, jednak tym razem po to, aby rekrutować.
>>> Czytaj też: Steve Jobs - wizjoner, który zrewolucjonizował naszą kulturę i biznes
Uniwersytet nazwał to wydarzenie pierwszym oficjalnym powrotem założyciela Facebooka od czasu, gdy odszedł w 2004 roku. Nie mniej niż 200 gapiów, 50 reporterów i 20 kamer towarzyszyło temu wydarzeniu na zatłoczonym Harvard Yard.
“To świetny czas by powrócić” – mówił 27-letni Zuckerberg. „Jest tu naprawdę wielu mądrych ludzi, i wielu z nich właśnie teraz podejmuje decyzje, gdzie będą pracować w przyszłości”.
Zuckerberg pojawił się na Harvardzie w swoim znaku firmowym, czyli w bluzie I w dżinsach. Założyciel Facebooka odwiedził także Massachusetts Institute of Technology oraz Pittsburgh’s Carnegie Mellon University. Konkurencja ze strony innych gigantów Doliny Krzemowej, takich jak Google czy Yahoo, w pozyskiwaniu młodych, najlepszych umysłów zdaje się być ogromna.