Liczba miejsc pracy ma wzrosnąć o 20 tys. – do ponad 244,6 tys., o 9 proc. więcej niż rok temu. Wartość nowych inwestycji powinna utrzymać się na podobnym poziomie jak w 2010 r., szacowana jest na ok. 6,5 mld zł. – Coraz częściej o możliwość rozwijania się w strefach ubiegają się firmy średniej wielkości – zatrudniające od 50 do 250 osób – tłumaczy Paweł Barański, dyrektor doradztwa podatkowego KPMG.
Najdynamiczniej rozwijają się inwestycje przedsiębiorstw produkujących części dla sektora motoryzacyjnego oraz działających w segmencie BPO, wyspecjalizowanych usług. Inwestorzy narzekają jednak na brak wykwalifikowanych pracowników. – Otwarcie rynku niemieckiego nie wpłynęło na znaczące pogorszenie sytuacji pracodawców w strefach. Po prostu w Polsce brakuje inżynierów i wykwalifikowanych robotników – mówi Kiejstut Żagun, dyrektor doradztwa podatkowego KPMG. – Problemem jest to, że strefy dające firmom znaczne ulgi podatkowe mają działać tylko do 2020 r. Duże firmy zastanawiają się, czy do tego czasu uda im się uzyskać zwrot z nowych inwestycji – dodaje. Z badań KPMG wynika, że przedłużenie działalności SSE o 6 lat dałoby 40 mld zł napływu nowego kapitału i kilkanaście tysięcy nowych miejsc pracy. – Litwa, Łotwa, i Ukraina już ogłosiły, że u nich SSE będą działały do 2040 roku. W krajach Azji jeszcze dłużej. Dla zagranicznych inwestorów jesteśmy coraz mniej atrakcyjni – skarży się Jerzy Siwkiewicz, wiceprezes Warmińsko-Mazurskiej SSE. Nie rozumie argumentacji ministra finansów, że przez specjalne warunki w strefach państwo traci na wpływach podatkowych. – Nie traci, zyskuje na wpływach z podatków od osób fizycznych, które mają pracę – argumentuje Jerzy Siwkiewicz.