Inne preteksty to doniesienia nt. przygotowywanej przez Berlin i Paryż propozycji głębszej i szybkiej fiskalnej integracji Strefy Euro. Czy też optymistyczne wyniki sprzedaży w czasie świątecznego weekendu w USA.

Indeksy giełdowe poszybowały dziś mocno w górę. Silne wzrosty stały się również udziałem surowców. W obu przypadkach pomagało krótkoterminowe wyprzedanie. Na wartości w relacji do dolara zyskało też euro, a znacząco do głównych walut osłabił się japoński jen.

Spadek awersji do ryzyka przełożył się na umocnienie polskiej waluty. Jednak pomimo tego, że złotego mogła umacniać perspektywa dalszych interwencji Narodowego Banku Polskiego i Banku Gospodarstwa Krajowego, które niewątpliwie będą mieć miejsce w końcówce roku, to skala umocnienia raczej sygnalizowała słabość rynku, niż jego siłę. Podobnie, jak i brak reakcji na dzisiejszą wypowiedzieć wiceministra finansów o tym, że Polska sfinansowała już 25% potrzeb pożyczkowych na przyszły rok, co prawdopodobnie jest ewenementem w Unii Europejskiej.

O godzinie 17:06 kurs USD/PLN testował poziom 3,3967 zł wobec 3,4297 zł w piątek na zamknięciu. Kurs EUR/PLN spadł natomiast jedynie do 4,5328 zł z 4,5400 zł (w ciągu dnia euro potaniało nawet do 4,4988 zł). Ta relatywna słabość złotego zwraca uwagę zwłaszcza na tle węgierskiego forinta. Zyskał on 1,7% do euro i 2,6% do dolara, podczas gdy złoty zdołał umocnić się jedynie o 0,2% i 1%. Oczywiście te silne dysproporcje w zachowaniu można próbować wytłumaczyć oczekiwaniem na jutrzejszą podwyżkę stóp procentowych aż o 50 punktów bazowych do 6,5% przez Narodowy Bank Węgier. Tyle tylko, że sytuacja węgierskiej i polskiej gospodarki jest diametralnie różna. Podczas gdy Węgry kolejny raz bronią się przed niewypłacalnością, mają kłopot ze sprzedażą długu, a ich rating jest obniżany do poziomu „śmieciowego”. Polska gospodarka wciąż prężnie się rozwija, zabezpieczyła już część finansowania na przyszły rok, a agencje ratingowe raczej będą weryfikować swoje oceny w górę niż w dół.

Reklama

Dzisiejsze słabe zachowanie złotego na tle rynków światowych i forinta, w sytuacji kiedy kolejne już optymistyczne wieści płyną z Polski, powinno być sygnałem ostrzegawczym dla Narodowego Banku Polskiego. Pokazuje ono, że obecnie złoty z dużą łatwością traci na wartości, ale nie jest mu łatwo wzmocnić się. To ważne w momencie, gdy jego dalsza przecena może oznaczać przekroczenie progu ostrożnościowego, powodując przy okazji silny wzrost presji inflacyjnej. Dlatego może zaskakiwać, że pomimo ostatnich buńczucznych zapowiedzi, bank centralny nie wykorzystał poprawy nastrojów do przeprowadzenia interwencji na rynku walutowym. Warunki rynkowe były podobne do tych z 23 września br., gdy NBP przeprowadził pierwszą od miesięcy interwencję, spychając wówczas notowania EUR/PLN z poziomu powyżej 4,51 zł do 4,3681 zł na koniec dnia. Dziś dość łatwo można było ten scenariusz powtórzyć.

Przedstawione w powyższym opracowaniu treści , sporządzone z najwyższą starannością i według najlepszej wiedzy autora, mają charakter wyłącznie informacyjny. Nie stanowią one porady inwestycyjnej, ani rekomendacji w rozumieniu rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 r. (Dz. U. z 2005 r. Nr 206, poz. 1715) w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców. Dom Maklerski X-Trade Brokers S.A. nie ponosi odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie powyższych danych, ani za szkody poniesione w ich wyniku. Transakcje na instrumentach inwestycyjnych, w szczególności instrumentach wykorzystujących dźwignię finansową zawsze związane są z ryzykiem i mogą w efekcie przynieść zyski oraz straty, przekraczające zaangażowany przez inwestora kapitał początkowy.