Przedświąteczny handel na Wall Street toczył się pod dyktando byków. Dow Jones zyskał 1 proc., a S&P500 poszedł w górę o 0,9 proc. Piątkowe dane makroekonomiczne nie były jednoznacznie optymistyczne, ale też nie wzbudziły niepokoju. Sprzedaż nowych domów okazała się nieco wyższa niż się spodziewano. Dynamika dochodów i wydatków Amerykanów zdecydowanie rozczarowały, sięgając w obu przypadkach 0,1 proc. Zamówienia na dobra trwałe skoczyły w listopadzie o 3,8 proc. i były prawie dwukrotnie wyższe niż oczekiwano, jednak bez uwzględnienia środków transportu zwyżkowały o 0,3 proc., nieco zawodząc oczekiwania.

Dziś poznamy indeks cen nieruchomości w największych amerykańskich metropoliach oraz wskaźnik nastrojów konsumentów. W pierwszym przypadku oczekuje się spadku o 3,2 proc., w drugim zaś zwyżki do 58 punktów. Jeśli odczyty nie okażą się dramatycznie gorsze od spodziewanych, możemy liczyć na kontynuację trwającej od czterech sesji tendencji zwyżkowej, noszącej wyraźne znamiona "robienia" dodatniego wyniku w końcówce roku. W jej wyniku indeksy zyskały po 5 proc. S&P500 jest 0,6 proc. powyżej poziomu z 31 grudnia ubiegłego roku, a Dow Jones wzrósł w tym czasie o 6 proc. Wszystko wskazuje na to, że w trakcie ostatniego tygodnia roku nowojorskie wskaźniki dotrą do szczytu z 27 października. Odpowiedź na pytanie "co dalej" nie jest prosta.

Na tym tle nasz rynek wygląda fatalnie, choć nie odbiega zbyt mocno od średniej europejskiej. Piątkowa zwyżka o niecały 1 proc. nie jest w stanie zmienić bilansu całego roku, wygranego przez niedźwiedzie przewagą 21 proc. I to one stoją przed wielką szansą na powiększenie swych zdobyczy. Niedawna obrona poziomu 2100 punktów nie była zbyt przekonująca. Segment największych spółek nie błyszczy siłą i można obawiać się, że po trwającym do końca roku marazmie, początek przyszłego przyniesie atak na dołki z września i października. Wskaźniki małych i średnich spółek tę drogę już przebyły i na razie są w fazie niewielkiego odreagowania.

W poniedziałek działały jedynie nieliczne parkiety. Na naszym kontynencie po około 1 proc. w górę poszły wskaźniki w Stambule i Moskwie. W Ameryce Południowej było gorzej. W Brazylii indeks spadł o 0,1 proc., a w Chile o 0,5 proc. W Azji nastroje były zmienne. W poniedziałek po kilka dziesiątych procent w dół szły wskaźniki w Korei, na Tajwanie i w Szanghaju. W Bombaju zwyżka sięgnęła niemal 1,5 proc., a Nikkei wzrósł o 1 proc. Dziś dominowały spadki. W Japonii indeks zniżkował o 0,5 proc. Shanghai B-Share zniżkował o 2,1 proc., a Shanghai Composite o 1,1 proc. Pozostałe indeksy traciły po kilka dziesiątych procent.

Reklama