Hiszpański Banco Santander ma problem. Kilkuset emerytów żąda od banku zwrotu pieniędzy, które ten przeznaczył bez ich świadomej zgody na nietrafione, ryzykowne inwestycje. Dwie osoby już wniosły sprawę do sądu. Jeśli wygrają, Santander może zostać zasypany lawiną pozwów.

Wykorzystali ich zaufanie

Około 600 emerytów, których reprezentuje organizacja konsumencka Adicae, negocjuje z bankiem ugodę, która miałaby polegać na pokryciu części strat. Nie wiadomo, o jakie sumy chodzi, jednak ogólne straty indywidualnych klientów na ryzykownych schematach finansowych – jak pisze „The Wall Street Journal” – sięgają 4 mld euro, po ok. 30 tys. euro na osobę. Do sądu na razie poszły dwie osoby. Santander odmawia zwrotu kosztów. Jeden z zarządców, Alfredo Saenz, twierdzi, że poszkodowani są w takiej samej sytuacji jak zwykli posiadacze akcji, które straciły na wartości.
Reklama
Adicae uważa jednak, że przedstawiciele banku, którzy proponowali emerytom inwestycje w derywaty, nie uświadamiali im ryzyka, wykorzystując zaufanie starszych ludzi. A ci angażowali często oszczędności życia, przekonani przez akwizytorów, że inwestycje są całkiem bezpieczne. „WSJ” przywołuje przykład 64-letniej Benity Pedrosy – wdowy z emeryturą 800 euro – która straciła na inwestycji ponad połowę jej pierwotnej wartości, 36 tys. z 60 tys. euro.
– Powstaje wrażenie, że znacząca liczba emerytów nie wiedziała, co kupuje. Jeśli do sądu pójdzie więcej ludzi, Santander wpadnie w poważne tarapaty – skomentował dla „WSJ” Daragh Quinn z Nomury. Chodziło o dość skomplikowany mechanizm. W 2007 r. bank sprzedał 129 tys. klientom tzw. obligacje zamienne, papiery dłużne podlegające wymianie na zwykłe akcje Santandera po określonym czasie (tu po pięciu latach). Za pozyskane w ten sposób pieniądze Hiszpanie sfinansowali kupno do spółki z brazylijskim Banco Real i włoskim Banco Antonveneta holenderskiego banku ABN Amro. W pierwszym roku Santander gwarantował przyzwoite 7,5 proc., później 2,75 proc. powyżej stopy Euribor. Ale kurs, po jakim obligacje zostaną w 2012 r. wymienione na akcje, został ustalony tak, że zysk dla klientów byłby możliwy wtedy, gdyby wartość akcji Santandera wzrosła w latach 2007 – 2012 o co najmniej 16 proc. Zdarzył się jednak światowy kryzys finansowy, którego skutki skumulowały problemy strefy euro. Kurs akcji banków na giełdach pikował. Dziś kurs Santandera to 5,50 – 6 euro. Aby przynieść obiecane zyski, musiałby w ciągu 10 miesięcy skoczyć powyżej 14,13 euro. To niemożliwe. Spodziewać się należy spadków.

Niemcy też oszukiwali

Adicae twierdzi, że pracownicy banków bagatelizowali ryzyko związane z możliwym spadkiem indeksów giełdowych, zwracając uwagę przede wszystkim na wysokie oprocentowanie w pierwszym roku. To nie pierwsza taka skarga na hiszpański bank. Na brytyjskich portalach pomocy prawnej opublikowano wiele historii, gdy bankowcy ukrywali skalę ryzyka przed emerytami, a gdy ci zorientowali się, że zostali wprowadzeni w błąd, kontakt z bankiem się urywał.
W świecie bankowców podobni klienci są określani mianem OAPs (old age pensioners, starsi wiekiem emeryci) i traktowani jako atrakcyjni klienci, dysponujący stabilnymi dochodami, oszczędnościami z całego życia (w Europie Zachodniej), sumiennie spłacającymi pożyczki, a zarazem – ze względu na wiek – bardziej ufnymi niż młodzi. Łatwiej wcisnąć im niechciany kredyt czy sprzedać ryzykowny instrument.
Podobny skandal wybuchł w Niemczech, gdy „Sueddeutsche Zeitung” opisał działania jednego z banków: Hamburger Sparkasse (Haspa). Bank w 2006 i 2007 r. sprzedał kilkudziesięciu tysiącom klientów certyfikaty banku Lehman Brothers, którego upadek rok później dał początek kryzysowi finansowemu w USA. Gdyby tego nie zrobił, musiałby je zwrócić bez zysku Amerykanom. Chcąc jak najszybciej pozbyć się papierów, bank nie informował, że certyfikaty nie są objęte niemieckimi gwarancjami depozytowymi. W razie upadku Lehman Brothers klienci nie mogli dostać ani centa z zainwestowanych pieniędzy, w sumie 750 mln euro.
Skandalu dopełnił fakt, że znaczną część klientów stanowili ludzi starsi, których w wewnętrznych papierach określano skrótem A&D (Alte und Doofe, starzy i głupi). Początkowo bank zastanawiał się nad... zaproszeniem poszkodowanych na drogi obiad lub przesłaniem bukietu kwiatów. Ostatecznie część spraw trafiła do sądu. Pierwszy wyrok zapadł we wrześniu. Emerytowany nauczyciel Bernd Krupsky otrzymał z powrotem zainwestowane 10 tys. euro.