W Kongresie legislatorzy wycofują się z ich poparcia lub je poprawiają.

W sporze o ustawy zarysował się też w USA wyraźny podział - bronią ich na ogół środowiska konserwatywne, a atakuje lewica, która sprzeciwia się narzucaniu restrykcji w internecie.

Przygotowywana w Izbie Reprezentantów "ustawa o wstrzymaniu piractwa internetowego" (ang. skrót SOPA) wprowadza zabezpieczenia przeciw nielegalnemu wykorzystywaniu przez zagraniczne portale internetowe treści chronionych prawami autorskimi.

>>> Czytaj też: Środa bez Wikipedii. Protest przeciwko SOPA

Reklama

Przewiduje ona, że jeśli treści takie, np. film albo utwór muzyczny, ukażą się jako dostępne za darmo w portalu internetowym, ich autorzy będą mogli zwrócić się o wydanie sądowego nakazu zablokowania linków do tego portalu przez takie wyszukiwarki jak Google.com i należący do niego YouTube. Sąd mógłby także nakazać korporacjom wstrzymanie opłat za reklamy dla portali-złodziei własności intelektualnej.

Chociaż ustawa SOPA - podobnie jak analogiczna "ustawa o ochronie własności intelektualnej" rozpatrywana w Senacie - jest wymierzona w zagraniczne portale, firmy internetowe twierdzą, że może być wykorzystywana do narzucania restrykcji również portalom amerykańskim, jak Google, Facebook i eBay.

Obawiają się również, że ustawy zmuszą je do monitorowania i selekcji całego publikowanego materiału, co może być czasochłonne i kosztowne.

Na znak protestu Wikipedia w nocy z wtorku na środę wyłączyła się na całą dobę i do akcji przyłączyły się inne portale, jak Reddit i LOLcats.

Przeciwnicy ustaw argumentują też, że dostarczą one rządom państw autorytarnych dodatkowego pretekstu do dalszego cenzurowania internetu.

Za ustawami lobbują: przemysł filmowy, inne sektory show-businessu oraz pozostałe tradycyjne media, które tracą miliony dolarów na piractwie internetowym.

Chociaż sektor ten popiera na ogół prezydenta Baracka Obamę, Biały Dom we wtorek wyraził solidarność z zastrzeżeniami krytyków ustaw, reprezentujących "nowe", internetowe media.

Po ogłoszeniu takiego stanowiska przez prezydenta - w którego kampanii wyborczej w 2008 r. media internetowe odegrały kluczową rolę poprzez zbiórkę funduszy i promowanie jego programu - niektórzy kongresmeni, którzy początkowo popierali SOPA i jej odpowiednik w Senacie, zmienili zdanie i domagają się teraz korekt w obu ustawach.

>>> Czytaj też: Protest Wikipedii. Ustawy SOPA i PIPA zrównają USA z dyktaturami?

Sześciu senatorów z obu partii zwróciło się w liście do lidera demokratycznej większości w Senacie Harry'ego Reida, by zawiesił lub spowolnił prace nad ustawą senacką, aby można ją było zmodyfikować.

Proponowane zmiany idą w kierunku wyeliminowania "niezamierzonych skutków" ustawy, takich jak nałożenie nadmiernych ograniczeń na amerykańskie portale internetowe.

Tymczasem środowy "Wall Street Journal" skrytykował przeciwników obu ustaw o zwalczaniu piractwa własności intelektualnej. Zdaniem prawicowego dziennika, ich zastrzeżenia są mocno przesadzone i gdyby je uwzględnić, walka z łamaniem praw autorskich byłaby zupełnie nieskuteczna.

"Ich (przeciwników ustaw) prawdziwe ideologiczne zastrzeżenia kierują się przeciw samemu pojęciu praw autorskich i dlatego przeciwstawiają się jakiemukolwiek reżymowi prawnemu, który wyznacza cenę za oryginalną twórczą pracę. Ich odpowiednikiem off-line jest ruch Occupy Wall Street" - pisze "WSJ" w komentarzu redakcyjnym.