Jako dyrektor zarządzająca i najwyżej postawiona kobieta w Banku Światowym, Sri Mulyani Indrawati wzięła sobie za cel walkę z nierównościami. Mając za sobą lata doświadczenia jako minister finansów, która sprowadziła kraj z drogi ogromnego zadłużenia na ścieżkę wzrostu gospodarczego (w 2011 roku wyniósł on już 6 proc.), patrzy ona na kryzys zadłużenia w Europie z innej perspektywy. Nie dość, że bezprecedensowy z punktu widzenia Europy kryzys jest dla niej powtórką z rozrywki, to sytuacja w jej rodzimym kraju była dużo cięższa, pisze The Observer.

Kryzys finansowy pogrążył Indonezję pod koniec lat 90-tych. Rynkom międzynarodowym przeszło wtedy zauroczenie „azjatyckimi tygrysami”, a wewnętrzne zamieszki doprowadziły do zniesienia dyktatury prezydenta Suharto, który swój reżim finansował licznymi pożyczkami od instytucji międzynarodowych. Kraj trzeba było ratować od upadku, ale surowe warunki, jakimi MFW obwarował pakt pomocy finansowej, miały tylko pogorszyć sytuację. Jednak po latach reform i rekonstrukcji, Indonezja jest na najlepszej drodze do odzyskania dawnej świetności, pisze magazyn.

>>> Czytaj też: Guru finansów: grozi nam powtórka Wielkiego Kryzysu z 1929 roku

Jeśli chodzi o Grecję, Sri Mulyani uważa, że ma ona trochę szczęścia. Jej kraj nie miał możliwości zredukowania swojego zadłużenia. O tym, czy współczuje Grecji, wypowiada się ostrożnie. „Doprowadzając swój dług do 200 proc. PKB musisz się pogodzić z tym, że twoi kredytodawcy będą mieli coś do powiedzenia,” podaje The Observer.

Reklama

Mulyani uważa, że każdy kraj mógłby czegoś się nauczyć od gospodarek wschodzących. Zwraca ona uwagę na rosnące nierówności, szczególnie w krajach dobrze rozwiniętych. Politycy powinni według niej skupić się na redukowaniu tych nierówności, które powodują ogromny rozstrzał pomiędzy elitą społeczną, a najbiedniejszymi. Broni ona też zaangażowania Banku w Chinach, Indiach i innych krajach o średnich dochodach, pisze magazyn.

Sri Mulyani ostrzega również, że tradycyjne instytucje finansowe, takie jak Bank Światowy, muszą być przygotowane na pojawienie się konkurencji – nowych, szybkich graczy, takich jak Chiny, które rozszerzają swoje wpływy na świecie, i których podejście będzie bardzo „pragmatyczne”: pożyczą oni pieniądze tym, którzy o nie poproszą, nie zważając na etykę czy ryzyko komplikacji politycznych.

Kadencja obecnego prezesa Banku Światowego Roberta Zoellicka dobiega końca tego lata. Wśród spekulacji odnośnie tego, kto zostanie jego następcą, pojawiają się nazwiska Hillary Clinton, Larry’ego Summersa (sekretarz skarbu z gabinetu Billa Clintona), ale także Nigeryjczyka Ngoze Okonjo-Iweali, byłego ministra finansów RPA Trevora Manuela i byłej prezydent Chile, Michelle Bachelet.

>>> Polecamy: Grecja dałaby radę bez długu. Dochody budżetu są już wyższe niż wydatki