Moody’s uwydatnia niedoceniony problem strefy euro: nadmierny dług prywatny. Amerykańska agencja ratingowa zagroziła wczoraj obniżeniem o jeden lub dwa szczeble oceny ryzyka kredytowego 114 banków europejskich z powodu nadmiernego obciążenia kredytami, z których część może nigdy nie zostać spłacona. Na celowniku są tak prestiżowe instytucje jak Barclays, HSBC, BNP Paribas czy Credit Agricole.

>>> Czytaj też: Moody’s może obniżyć ratingi największych banków

Przygnieciona Irlandia

Rynki kapitałowe stoją przed poważnymi wyzwaniami, takimi jak trudności w pozyskaniu nowego kapitału, rosnące premie za uzyskanie pożyczek, coraz bardziej restrykcyjne regulacje i gorsza koniunktura – zwraca uwagę Moody’s. Zdaniem agencji obligacje części państw strefy euro, które miały służyć za zabezpieczenie na wypadek niemożności spłaty części kredytów, same straciły na wartości.

Od początku kryzysu politycy koncentrują się na długu publicznym w strefie euro. Jednak jest on wyraźnie mniejszy niż w Stanach Zjednoczonych. Poważniejszym problem jest natomiast dług prywatny, który obciąża banki. Komisja Europejska dopiero od niedawna zaczęła monitorować jego wartość – wskazuje Paul De Grauwe, profesor ekonomii na Uniwersytecie de Louvain w Belgii.

Z opublikowanych w tym tygodniu przez Eurostat danych za III kwartał ub.r. wynika, że największy problem z długiem zgromadzonym przez gospodarstwa domowe i prywatne przedsiębiorstwa ma Irlandia. To już astronomiczna suma 341 proc. PKB. Jednak także w kilku innych krajach strefy euro dług prywatny jest dwu-, a nawet trzykrotnie większy niż zobowiązania publiczne. W Belgii wynosi on 231 proc. PKB, w Portugalii 247 proc., w Hiszpanii 218 proc., a we Francji 161 proc. Powody do niepokoju ma także Szwecja z długiem prywatnym odpowiadającym 237 proc. PKB i Wielka Brytania z podobnym obciążeniem wartym 212 proc. PKB.

Alert dla gospodarki

– Przykład Hiszpanii czy Irlandii pokazuje, że nawet kraje, które prowadziły przed kryzysem odpowiedzialną politykę budżetową, mogą bardzo szybko znaleźć się w kryzysie, jeśli państwo musi udzielić pomocy zagrożonym bankom. Dlatego problem nadmiernego długu publicznego i prywatnego powinien być oceniany łącznie – uważa prof. Andrzej Wojtyna z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. W tym tygodniu Komisja Europejska po raz pierwszy opublikowała raport, w którym wśród alertów dla stabilności finansowej krajów unii walutowej wymienia nie tylko deficyt budżetowy i dług publiczny, lecz także nadmierny deficyt rachunku bieżącego oraz zbyt duży dług publiczny.

>>> Czytaj też: Południe Europy tonie, Niemcy szykują podwyżki pensji

– Zarówno w traktacie z Maastricht, jak i w pakcie fiskalnym zabrakło regulacji, które pozwoliłyby na kontrolę nad długiem prywatnym na poziomie europejskim. W szczególności Europejski Bank Centralny (EBC) powinien uzyskać możliwość wstrzymania nadmiernej akcji kredytowej w tych krajach, gdzie zobowiązania przedsiębiorstw i gospodarstw domowych zbyt szybko rosną.

Problem ten ma charakter europejski i nie może być rozwiązany tylko poprzez narodowe systemy nadzoru bankowego – mówi DGP prof. Witold Orłowski, główny doradca ekonomiczny PricewaterhouseCoopers w Polsce. Od momentu powołania unii walutowej dług publiczny w krajach południa Europy rósł szczególnie szybko. W Hiszpanii jego wielkość wzrosła z 96 proc. PKB w 1999 do 214 proc. w 2010 r., w Grecji z 49 do 124 proc., a w Portugalii ze 134 do 224 proc.