Prywatyzacja ma w tym roku przynieść białoruskim władzom 2,5 mld dol. Te pieniądze rząd zamierza uzyskać głównie dzięki sprzedaży 19 strategicznych firm.

>>> Czytaj też: Białoruś: tani gaz od Putina to zapłata za integrację z Rosją

Ale jak do tej pory białoruska prywatyzacja nie przyniosła większych efektów. W 2011 r. Mińskowi udało się zrealizować zaledwie 19 proc. planu prywatyzacyjnego. Według wstępnych danych aż 83 ze 133 spółek na tegorocznej liście prywatyzacyjnej to firmy, na które nie było chętnych w poprzednim roku. Jedną z takich spółek stał się operator komórkowy MTS. Na sprzedaży 51 proc. akcji firmy władze zamierzają zarobić miliard dolarów.

>>> Polecamy: "Biełgazieta": Białoruś utraci suwerenność na rzecz Rosji w latach 2012-2014

Tymczasem rosyjskie spółki telekomunikacyjne są gotowe wydać na nią najwyżej 500 mln dolarów. Małe zainteresowanie białoruskimi aktywami wynika nie tylko z zawyżonych apetytów władz. Rzecz w tym, że na sprzedaż wystawiane są głównie firmy zacofane technologicznie i przynoszące straty. Tymczasem szybkie tempo prywatyzacji jest warunkiem udzielenia wsparcia finansowego dla Białorusi przez zagranicznych kredytodawców.

Od tego, czy Mińsk do końca 2013 r. uzyska z prywatyzacji wymagane 7,5 mld dol., zależy, czy dostanie kolejną, wynoszącą 1,7 mld dol. transzę pomocy od kontrolowanej przez Moskwę Euroazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej. Dostęp zachodnich technologii i kapitału do białoruskiego przemysłu został zatamowany w ramach sankcji po represjach, jakich dopuścił się Łukaszenka po wyborach prezydenckich w grudniu 2010 r. W efekcie Rosja zyskała niemal nieograniczony monopol na wykup białoruskich aktywów.

W ubiegłym roku Rosjanom udało się skłonić Białorusinów do przekazania kontroli nad operatorem gazowym Biełtransgazem. Gazprom zapłacił 2,5 mld dol. za 50 proc. akcji i zyskał pełną kontrolę nad przesyłem gazu do Europy (wcześniej już miał 50 proc. akcji). Rosjanie ostrzą sobie zęby m.in. na białoruską część systemu ropociągów Przyjaźń, którym ropa z Syberii płynie m.in. do Polski i Niemiec. Na celowniku znalazł się także zakład potasowy Biełaruskalij.

Jego kupnem jest zainteresowany powiązany z Kremlem oligarcha Sulejman Kierimow. Za większościowy pakiet akcji gotów jest zapłacić kilka miliardów dolarów. Przejęcie Biełaruskalija przez potasowe imperium Kierimowa pozwoliłoby Rosjanom kontrolować 30 proc. światowej produkcji potasu. W tym roku Białoruś będzie musiała wydać 1,63 mld dol. na obsługę długu zagranicznego – dwukrotnie więcej niż w minionym roku. Za dwa lata wysokość spłat podskoczy o kolejne 100 proc., do 3,2 mld dolarów.