Kontyngent z Niderlandów rusza z bazy De Peel w Limburgii. Do Polski dotrą etapami, tak aby w połowie grudnia osiągnąć pełną gotowość. Misja ma potrwać do czerwca 2026 roku, a więc znacznie dłużej, niż pierwotnie zakładano. W praktyce oznacza to, że przez kolejne półtora roku przestrzeń powietrzna nad wschodnią flanką NATO będzie monitorowana i chroniona przez holenderskie załogi 24 godziny na dobę.
Wielka akcja w Polsce. Wojsko kolejnego kraju ruszyło pilnować Rosjan
Do Rzeszowa przybędzie łącznie 300 holenderskich żołnierzy wraz z ciężkim sprzętem. Zmiana warty następuje płynnie. Niemiecka armia, która do tej pory obsługiwała Patrioty, przekazuje obowiązki po roku działania w warunkach rosnącej presji. Żołnierze Bundeswehry nie musieli odpalać rakiet, ale ich systemy – jak podkreślają wojskowi – "widziały bardzo wiele".
Stawką jest bezpieczeństwo polskiego węzła, przez który przechodzi ogromna część zachodniego wsparcia dla Ukrainy. Bez zakłóceń muszą działać magazyny sprzętu, centra koordynacji transportów, drogi i lotniska obsługujące pomoc na front. Dlatego obok Patriotów do Polski trafiają również systemy NASAMS i jednostki przeciwdronowe, tworząc warstwową obronę powietrzną zdolną zareagować na większość zagrożeń.
Holenderska armia ruszyła do Polski. Będzie strzec nieba 24 godziny na dobę
Były dowódca holenderskich sił zbrojnych, generał Mart de Kruif, podkreśla, że holenderscy żołnierze będą działać non stop. Jak mówi, załogi systemu będą "24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu monitorować przestrzeń powietrzną" w poszukiwaniu pocisków balistycznych, dronów i innych obiektów.
W tle widać również zmianę roli holenderskiej armii. Jeszcze niedawno jej obecność na wschodniej flance ograniczała się głównie do patroli lotniczych. We wrześniu holenderskie F-35 uczestniczyły w akcji zestrzelenia rosyjskich dronów, które przekroczyły polską granicę podczas zmasowanego uderzenia na Ukrainę. Teraz w Polsce pojawia się także naziemna obrona przeciwlotnicza, w tym MIM-104 Patriot – system przeznaczony do zwalczania celów aerodynamicznych i rakiet balistycznych na średnich i dalekich dystansach.
"Jesteśmy między wojną a pokojem". NATO wysyła jasny sygnał do Rosji
Atmosferę misji dobrze oddają słowa podpułkownika Wesleya Dijkshoorna z Dowództwa Obrony Przeciwlotniczej Wojsk Lądowych, cytowanego przez Defensiekrant, wewnętrzne pismo holenderskiego resortu obrony. Oficer zwraca uwagę, że w Holandii i dużej części Europy życie toczy się zwyczajnie. Ludzie chodzą do pracy, planują wakacje, korzystają z codziennych wygód. "Ale jednocześnie jesteśmy w szarej strefie między wojną a pokojem. Musimy być czujni" — podkreśla.
Obecność holenderskich żołnierzy w Polsce nabiera znaczenia wykraczającego poza zwykłą rotację wojsk sojuszniczych. Dla Polski to kolejny element wzmacniania wschodniej flanki, obok kontyngentów amerykańskich, brytyjskich i skandynawskich. Z kolei Holendrzy wysyłają jasny sygnał solidarności z NATO. Misja na polskim terytorium wpisuje się w szerszą strategię odstraszania, której celem jest, aby – jak mówią sami Holendrzy – pokazać Rosji, że nie opłaca się testować determinacji sojuszu na jego wschodniej granicy.