O 10.30 w chłodny, zimowy poranek w centrum Madrytu Emanuela Scena otwiera swój biznes. Jej sklep oferuje produkty z „drugiej ręki”, które stają się coraz bardziej popularne w stolicy Hiszpanii odkąd kraj pogrąża się w kryzysie. Sklep z szyldem „Jaskinia Alibaby” jest wypełniony po brzegi ubraniami, książkami, płytami CD i sprzętem elektronicznym. To nie jest jednak zwyczajny butik typu „second hand”, bo nie przyjmuje gotówki – czytamy na stronach Reutersa.

Wymiana barterowa dóbr i usług staje się popularna w kraju, który zanurza się w recesji i w którym bezrobocie, i tak sięgające już do niebotycznych poziomów, wciąż rośnie.

>>> Czytaj też: Cena za uniknięcie powrotu do drachmy: upokarzająca ingerencja w suwerenność

Innych form robienia biznesu szukają tez sklepy w dwóch kolejnych hiszpańskich miastach, które zamiast euro zaczęły akceptować pesetę - pisze dalej Reuters. Stara hiszpańska waluta wyszła na dobre z obiegu w 2002 roku. Mimo to, konsumenci są skłonni poświęcić godzinę czasu na dojazd do sklepu meblowego, który bojkotuje euro. Póki co, tego typu pomysł jest tylko manifestem.

Reklama

>>> Czytaj też: Przemilczana historia. Jak Islandia wyszła na prostą?

„Są ludzie, którzy wolą płacić w euro, jednak w ten sposób produkty są droższe, bo chcemy zachęcić do wymiany barterowej”, opowiada o swoim pomyśle właścicielka madryckiego sklepu. Jest ona jedną z osób, które budują biznes na zasadzie wciąż niszowej, ale rozwijającej się ostatnio, tradycyjnej formy gospodarki – płacenia produktami za produkty, bez udziału ppieniądza. Tego typu biznes jest reprezentowany głównie przez strony internetowe pobierające prowizje za pośredniczenie i reklamy w bezgotówkowej wymianie produktów i usług, takich, jak lekcje języków obcych, spacer z psem, wymiana mebli, czy samochodów.