Pierwsi unijni ambasadorowie, w tym przedstawiciel Polski Leszek Szerepka, opuścili już Białoruś. Zamrożenie kontaktów z Unią Europejską zwiększy wpływ Rosji na Aleksandra Łukaszenkę.
>>> czytaj też: "Łukaszenka wypowiedział wojnę UE i bierze zakładników"
– W stosunkach międzynarodowych należy unikać elementów o charakterze siłowym – mówił wczoraj premier Rosji Władimir Putin. Wcześniej wspólne oświadczenie o niedopuszczalności unijnych sankcji wystosowali Łukaszenka i jego rosyjski odpowiednik Dmitrij Miedwiediew. Jednak dla Moskwy sytuacja, w której reżim pali za sobą ostatnie mosty do Europy, jest bardzo korzystna.
>>> Polecamy: Od korupcji do współpracy: jak Siemens może pomóc Grecji
– Mam wrażenie, że Łukaszenka traci instynkt samozachowawczy. Przecież Rosja może nas teraz po prostu połknąć – mówił Radiu Swaboda lider chadecji Pawał Siewiaryniec. Tym bardziej że zgodnie z kredytowym porozumieniem z Moskwą Mińsk jest zobowiązany w tym roku sprywatyzować mienie na kwotę 2,5 mld dol. Bez kontaktu z Europą będzie skazany na wybór rosyjskich inwestorów. A ci wykorzystają okazję, by zdobyć kolejne przyczółki wpływu Rosji na Mińsk. Za swoiste memento powinien Łukaszence służyć przykład Biełtranshazu. Gdy w zeszłym roku Białorusini sprzedali resztę udziałów Gazpromowi, nowy właściciel wywiesił na siedzibie operatora sieci gazowej rosyjską flagę, a pracownikom podwyższył pensje o 200 proc. Pytanie, czy pozostaną oni lojalni wobec Łukaszenki, jest retoryczne.
Tymczasem z Mińska poza Szerepką wyjechała już stała przedstawicielka UE, Łotyszka Maira Mora. W ciągu kilku najbliższych dni, zgodnie z wtorkową decyzją Brukseli, stolicę Białorusi powinno opuścić pozostałych 11 ambasadorów państw UE, które utrzymują swoje misje w Mińsku. Nie wiadomo, czy wyjadą wszyscy, ponieważ część państw sprzeciwia się tak radykalnym krokom. – Jeśli chodzi o Białoruś, utrzymujemy politykę warunkowości Unii Europejskiej. Więcej za więcej, ale też i mniej za mniej wtedy, gdy są represje, gdy łamane są podstawowe prawa obywatelskie – mówił wczoraj Radosław Sikorski.
Do konfliktu dyplomatycznego doszło po tym, jak w reakcji na poszerzenie sankcji o 21 kolejnych przedstawicieli reżimu Białoruś poprosiła o wyjazd na konsultacje szefów misji Polski i UE. Wczoraj opublikowano wszystkie nazwiska – na listę trafiło 20 sędziów wydających wyroki na opozycjonistów oraz dowódca mińskiej milicji płk Alaksandar Barsukou, człowiek, który często sam bierze udział w akcjach pałowania przeciwników Łukaszenki.
We wtorek rzecznik MSZ Andrej Sawinych zapowiadał możliwość odwetu. Wczoraj portal Tut.by poznał ze źródeł zbliżonych do władzy, jak taka zemsta miałaby wyglądać. Rząd przygotowuje – twierdzi Tut.by – spis 108 osób, które nawoływały do objęcia Białorusi unijnymi sankcjami. Osobom tym zakazano opuszczania kraju.
Dziennikarze poznali trzy nazwiska: pierwszego przywódcy niepodległej Białorusi Stanisłaua Szuszkiewicza, lidera demokratycznych związków zawodowych Alaksandra Jaraszuka i szefowej niezależnej organizacji dziennikarzy Żanny Litwiny. Rzecznik ministerstwa sprawa wewnętrznych Kanstancin Szalkiewicz zaprzeczył jednak tym doniesieniom.
228 Białorusinów Unia objęła zakazem wjazdu
108 osobom Mińsk może zakazać opuszczania kraju
9 więźniów politycznych odsiaduje wyroki na Białorusi