Początek tygodnia przyniósł dynamiczną korektę spadkową zarówno na wykresie notowań europejskiej ropy typu Brent, jak i amerykańskiej ropy gatunku West Texas Intermediate. Pomimo czwartkowego odbicia w górę, ceny obu wymienionych gatunków ropy naftowej zakończyły miniony tydzień na minusie.

Wśród najważniejszych tematów na rynkach surowcowych niezmiennie przewijała się kwestia Iranu. Tym razem po raz kolejny powrócono do spekulacji na temat możliwej interwencji militarnej w tym kraju. Nie bez przyczyny – w przyszłym tygodniu to prawdopodobnie głównie na ten temat rozmawiać będą polityczni przywódcy Stanów Zjednoczonych i Izraela.

Izraelski minister Beniamin Netanjahu wybiera się z wizytą dyplomatyczną do USA, gdzie w poniedziałek ma spotkać się z prezydentem tego kraju, Barackiem Obamą. Wiele wskazuje na to, że spotkanie to będzie jednym z najważniejszych spotkań przywódców USA i Izraela w ostatnich latach.

Choć USA i Izrael utrzymują ścisłe stosunki dyplomatyczne od wielu lat, to w sprawie Iranu różnice stanowisk są widoczne. O ile Obama stara się nie przesadzać z wojenną retoryką, o tyle Netanjahu usiłuje przekonać go do zajęcia klarownego stanowiska w sprawie Iranu. Premier Izraela chce nakłonić USA do określenia wyraźnej granicy w rozwoju programu nuklearnego, której Iran nie powinien przekraczać.

Reklama

Obecne władze Stanów Zjednoczonych wydają się być w tej retoryce między młotem a kowadłem. Z jednej strony, pogorszenie stosunków dyplomatycznych z Izraelem byłoby niekorzystne wizerunkowo dla Baracka Obamy, który zabiega o poparcie m.in. amerykańskiej mniejszości żydowskiej w listopadowych wyborach prezydenckich w USA.

Z drugiej strony, poparcie konfliktu militarnego też raczej nie zostałoby ciepło przyjęte przez naród amerykański, który ma jeszcze w pamięci negatywne skutki wojny w Iraku. Ponadto, ewentualny atak zbrojny na Iran prawdopodobnie doprowadziłby do dalszych wzrostów notowań ropy, co mogłoby być dla Baracka Obamy wyborczym gwoździem do trumny. W USA już teraz widać wszechobecne społeczne niezadowolenie z wysokich cen ropy i produktów ropopochodnych, zwłaszcza benzyny.

W opublikowanym w piątek wywiadzie dla magazynu Atlantic, Obama zaostrzył nieco retorykę względem Iranu. Prezydent USA po raz kolejny zaznaczył, że w grę wchodzą wszystkie opcje rozwiązania problemu nuklearnego, łącznie z opcją ataku militarnego. Jednocześnie Obama zapewnił, że wypowiadane przez niego słowa to nie jest jedynie polityczny blef.

Piątkowe słowa Obamy mogą być interpretowane jako ukłon w stronę Izraela, jednak rozmowa Obamy i Netanjahu i tak raczej nie będzie należeć do najłatwiejszych. Od kilku dni spekuluje się bowiem, że Izrael byłby skłonny do samodzielnego ataku na Iran, jeśli nie uzyskałby poparcia USA. Gdyby faktycznie taki scenariusz doszedłby do skutku, to dla Stanów Zjednoczonych i tak oznaczałoby to konieczność jakiejś reakcji. Dlatego właśnie najważniejszym zadaniem Baracka Obamy podczas spotkania z Benjaminem Netanjahu będzie przekonanie izraelskiego premiera, że akcja militarna powinna być traktowana jako ostateczność.