Obecnie dyrektor tej pracowni Lew Gudkow twierdzi, iż spełni się również jej druga prognoza: że po 4 marca notowania Putina znów zaczną spadać i że w konsekwencji będzie on słabszym władcą, niż był w poprzednich 12 latach.

"Najbardziej prawdopodobny scenariusz to falowanie - wzrost i spadek - nastrojów protestacyjnych w społeczeństwie" - mówił przed wyborami szef Centrum Lewady i dodawał, że eskalacja napięcia w społeczeństwie nastąpi już jesienią.

Gudkow tłumaczył, że Putin rozbudził wśród wyborców nadmierne oczekiwania, które szybko zamienią się w rozczarowanie. Zwłaszcza po nieuchronnym wzroście "zamrożonych" na czas wyborów taryf za paliwa, energię, gaz i usługi komunalno-mieszkaniowe. Z kolei biznesowi nie spodoba się nieunikniony wzrost podatków.

Analitycy banku Citi wręcz przewidują, że Putin może nie dotrwać do końca swojej trzeciej kadencji prezydenckiej, a przyczyną jego odejścia może się stać "pokojowa rewolucja" w łonie elit rządzących. Również eksperci banku twierdzą, że wiece i protesty w Rosji nie ustaną po wyborach. Według nich w reakcji na te wystąpienia elity będą próbowały zreformować system od wewnątrz własnymi siłami; jeśli się to nie uda, to zmiany nastąpią pod presją z zewnątrz.

Reklama

Prognozują oni, że najbliżsi współpracownicy Putina - wicepremier Igor Sieczin, szef kremlowskiej kancelarii Siergiej Iwanow i przewodniczący Dumy Państwowej Siergiej Naryszkin - pozostaną w jego ekipie, a to będzie oznaczać, że zmiany personalne na szczytach władzy po wyborach będą niewielkie. Tymczasem już dzisiaj widoczne są oznaki rozłamu wśród elit.

"Różnice zdań między Białym Domem (siedzibą rządu) i Kremlem (siedzibą prezydenta) zdarzały się także wcześniej. Jednak teraz sytuacja często się zaostrza. Nawet niektórzy członkowie drużyny Putina w nieoficjalnych rozmowach przyznają, że nie nadąża on za rozwojem sytuacji i niewłaściwie reaguje na wydarzenia polityczne, potęgując ryzyko" - piszą w swej analizie eksperci banku.

Ich zdaniem jest jednak mało prawdopodobne, by Putin zdecydował się na użycie siły; raczej powstanie koalicyjny rząd jedności narodowej.

Nieco inaczej rozwój sytuacji w Rosji widzą analitycy banku inwestycyjnego Renaissance Capital, którzy uważają, że w imię zachowania popularności i wpływów Putin jest w stanie przemienić się w umiarkowanego reformatora. Ich zdaniem wskazują na to jego ostatnie wystąpienia, w których wypunktował fundamentalne słabości rosyjskiej gospodarki.

"Dotychczas Putin i jego współpracownicy nie spieszyli się z reformami, jednak sytuacja się zmieniła. Pieniądze do budżetu nie płyną strumieniem. Nie ma już nadwyżki. A w 2014 roku ujemne może się też stać saldo rachunku obrotów bieżących. Dlatego Putin stoi w obliczu prostego wyboru: albo będzie jeszcze gorzej, albo reformy. Jest on wystarczająco mądry, by to rozumieć" - zauważa cytowany przez dziennik "Wiedomosti" Iwan Czakarow, główny ekonomista banku ds. Rosji i WNP.

W jego ocenie reformy te mogą stworzyć bazę dla pluralizmu politycznego i gospodarczego, w tym nawet udziału jednego z największych krytyków Kremla, znanego adwokata, bojownika z korupcją i blogera Aleksieja Nawalnego w wyborach prezydenckich w 2018 roku.

W tegorocznych wyborach - jak z kolei zauważa główna ekonomistka BNP Paribas Julia Cepliajewa - Putin był jedynym poważnym kandydatem, który potrafił skonsolidować wokół siebie różne siły i przedstawić jasną strategię działania.

Według "Wiedomosti" na formowanie nowego rządu będą wpływać trzy czynniki: po pierwsze nabrzmiała konieczność radykalnych i coraz bardziej niepopularnych reform; po drugie niebezpieczna struktura budżetu; po trzecie system rodzinnych i biznesowych powiązań na szczytach władzy.

"Czy będzie to rząd Dmitrija Miedwiediewa? Putin, ogłaszając (we wrześniu 2011 roku) roszadę w tandemie, praktycznie wyzerował notowania Miedwiediewa. Obiecując przyjacielowi fotel premiera, Putin z góry dobrał sobie nawet nie technicznego, lecz wręcz słabego szefa rządu" - konstatuje dziennik.

Jego zdaniem Miedwiediew nie będzie odpowiednikiem Michaiła Fradkowa, który stał na czele rządu w latach 2004-07 i który był uważany za technicznego premiera. "Fradkow był premierem w czasach najwyższych notowań Putina i ekstensywnego wzrostu gospodarki dzięki sprzyjającej koniunkturze zewnętrznej. Teraz koniunktura jest niestabilna, stopień wewnętrznego zużycia gospodarki - wysoki, a notowania Putina spadły i nie mają poważnego potencjału wzrostowego" - wskazują "Wiedomosti".

Gazeta podkreśla, że w takich warunkach potrzebny jest nie techniczny, a tym bardziej nie słaby premier, lecz silny szef rządu z własnym programem politycznym.