Spór między Pekinem a Brukselą tlił się od kilku tygodni. Już w styczniu media obiegła informacja, że Chiny – by dać UE pierwsze ostrzeżenie – zmuszą linie z Hongkongu do rezygnacji z wartego 4 mld dol. kontraktu na kupno 10 A380, największych pasażerskich samolotów świata. Nic takiego nie nastąpiło. Jednak w czwartek szefostwo Airbusa poinformowało, że kontrakty wypowiedziały wszystkie chińskie linie lotnicze. – Na razie nie mogę ujawnić konkretnych danych. Umowy opiewały m.in. na sprzedaż dwóch tuzinów szerokokadłubowych A330 – powiedział Louis Gallois z zarządu europejskiej firmy. Jedna maszyna kosztuje ok. 200 mln euro.
Od nowego roku wszystkie linie lotnicze, których samoloty startują z lotnisk w państwach Wspólnoty i na nich lądują, muszą uiszczać specjalną opłatę. Nowy podatek, którego wysokość uzależniona jest od długości trasy pokonanej przez maszynę, ma zmusić firmy do inwestowania w ekologiczne technologie. Choć w przeliczeniu na jednego pasażera opłata środowiskowa oznacza wzrost ceny biletu zaledwie o kilka euro, dla linii to już wydatek rzędu nawet setek milionów rocznie. Pekin twierdzi, że tylko w tym roku byłby zmuszony do zapłacenia 95 mln euro podatku od emisji CO2.
Dlatego Chińskie Stowarzyszenie Transportu Powietrznego (CATA) także w styczniu ogłosiło, że cztery największe linie lotnicze (Air China, China Eastern Airlines, China Southern Airlines oraz Hainan Airlines) nie będą płaciły zielonego myta. – Jeśli do naszego protestu przyłączą się USA i Rosja, wspólnie możemy zmusić UE do zmiany decyzji – poinformowało CATA w specjalnym komunikacie. Na razie jednak ani Waszyngton, ani Moskwa nie zamierzają walczyć ramię w ramię z Pekinem.