Bo są i (nieliczne!) moralnie uzasadnione. Nieliczne! Irytuje mnie pewna drobnostka – skąd u związkowców tyle samozaparcia, by bronić wszystkich grup społecznych korzystających z przywilejów? Argumentem, który ma przeważyć szalę na rzecz górników czy strażaków w sporze o wcześniejsze przejście na emeryturę, jest ich ciężka praca fizyczna.

Litość budzi wyobrażenie 60-latka z kilofem w ręku pchającego wózek węgla, 60-latek z pompą do gaszenia groźnego pożaru w naszym domu może nawet budzić zrozumiałe przerażenie. Nie widzę jednak żadnego powodu, by zapomnieć, że nie każdy górnik to pracownik dołowy, a przeniesiony do działu technicznego może świetnie sobie poradzić z wykonywaną pracą. Strażak może równie dobrze zajmować się konserwacją sprzętu albo odwadnianiem piwnic, kiedy już wiek nie pozwala mu na udział w akcjach szczególnie wysokiego ryzyka.

Doskonale można sobie wyobrazić 70-letniego sędziego, prokuratora, policjanta. W tych zawodach doświadczenie jest wręcz zaletą, a nie wadą. Dlatego też te profesje nie potrzebują żadnej superochrony ze strony państwowego systemu emerytur. Istnieje jeden front walczących o przywileje emerytalne. Wśród pracowników fizycznych i niefizycznych występuje natomiast wyraźna sprzeczność interesów. Panowie w garniturach domagający się tych samych przywilejów co chłop z kilofem są zwykłymi hipokrytami. W życiu nie chcieliby mieć wiele wspólnego z pracownikami, którzy bronią ich sprawy, a już na pewno nie chcieliby pracować równie ciężko.

Górnicy dołowi i inni pracujący fizycznie w ekstremalnych warunkach, jeśli nie chcą wyjść na hipokrytów lub głupków, powinni razem z nami żarliwie atakować listę grup uprzywilejowanych. Przyznać otwarcie, że nie wszystkie przywileje mają również według nich jakiekolwiek uzasadnienie, i domagać się obalenia większości z nich. Stawiając się w jednym szeregu ze wszystkimi związkowcami i wyznając zasadę „albo wszyscy, albo nikt”, podkopują tylko własne argumenty.

Reklama