Nowy plan oszczędnościowy hiszpańskiego rządu nie zyskał uznania inwestorów, co oznacza problemy nie tylko dla samej Hiszpanii, ale dla całej Unii. Rządy państw europejskich muszą zmienić strategię, zanim będzie za późno, twierdzą redaktorzy Bloomberga.

Wczorajsza aukcja hiszpańskich obligacji była pierwszą oceną budżetu tego państwa. Okazała się niezbyt pozytywna. Popyt był niewielki, więc ceny poszły w dół. Rentowność dziesięcioletnich obligacji wzrósł na rynku wtórnym do 5,7 proc. – najwyższego poziomu od początku roku. Różnica w porównaniu do niemieckich obligacji wzrosła do niemal 4 proc., czyli najwyżej od listopada 2011 r.

Problem tkwi nie w tym, że zamierzone przez rząd cięcia są zbyt nieśmiałe. Zgodnie z wytycznymi UE, Hiszpania przedstawiła najbardziej surowy plan oszczędności w historii Europy. Według założeń poziom deficytu ma spaść w tym roku z 8,5 proc. do 5,3 proc. PKB. Ponieważ gospodarka już teraz się kurczy, osiągnięcie tego celu wymagać będzie oszczędności fiskalnych na poziomie 4 proc. PKB. Tymczasem stopa bezrobocia osiągnęła 23 proc.

>>> Zobacz też: Rekordowe bezrobocie w Hiszpanii - ponad 4,75 mln ludzi bez pracy

Reklama

Hiszpania nie spełniła założeń poprzedniego planu oszczędności budżetowych. Stało się tak ponieważ rządom regionalnym (nad którymi rząd w Madrycie sprawuje ograniczoną władzę) nie udało się osiągnąć zamierzonych celów, a wzrost gospodarczy okazał się mniejszy od oczekiwań. Wiele wskazuje na to, że tym razem będzie podobnie. Drastyczne oszczędności zaciążą na wzroście gospodarczym, doprowadzając, pomimo wysiłków rządu, do wzrostu zadłużenia. Nowy hiszpański plan jest po prostu niewiarygodny: im skuteczniej rząd ograniczy państwowe wydatki, tym gorsze będą perspektywy dla wzrostu i w konsekwencji dla długu publicznego.

Całkowita stopa bezrobocia w Hiszpanii wygląda przerażająco, jednak wśród młodzieży panuje szokujące 50-procentowe bezrobocie. Kryzys to nie jedyna przyczyna. Hiszpański rynek pracy z regulacjami odziedziczonymi po reżimie gen. Franco od dawna był postrzegany jako jeden z najbardziej dysfunkcyjnych w świecie rozwiniętym. Istnieje wyraźny podział pomiędzy absurdalnie mocno chronioną grupą pracowników długoterminowych a osobami zatrudnionymi krótkoterminowo.

Rządowe próby reformy rynku pracy są konieczne i mocno spóźnione – trudno jednak uzyskać poparcie dla zmian na rynku pracy w okresie takim, jak obecny. Centroprawica sprawująca władzę zaledwie od trzech miesięcy, zmaga się ze strajkami i zdążyła przegrać regionalne wybory, w których spodziewała się zwycięstwa. Tracąc zaufanie inwestorów rząd w równym stopniu może trwonić zaufanie wyborców.

>>> Czytaj też: Dumas: Euro było złym pomysłem

Podczas gdy gospodarka Grecji jest niewielka, hiszpańska jest czwartą co do wielkości w strefie euro. Jeśli Hiszpania pójdzie na dno pociągnie za sobą wszystkie, wciąż mizerne mechanizmy obronne UE. Ostatnio długoterminowe pożyczki EBC dla banków pomogły ustabilizować system finansowy. Tarapaty, w których znalazła się Hiszpania pokazują jednak, że wszelka radość była przedwczesna.

Hiszpania nie da rady wybrnąć z kryzysu bez dalszej pomocy państw UE. Dla swojej własnej korzyści rządy europejskie powinny zgodzić się na łagodniejszą wersję konsolidacji hiszpańskich finansów publicznych oraz wspierać hiszpański wzrost gospodarczy. Oznaczałoby to wprowadzenie rozwiązań stymulujących wzrost w całej UE, m.in. łagodniejszą politykę fiskalną w Niemczech i luźniejszą politykę monetarną EBC. Wiązałoby się to z tymczasowymi bezpośrednimi transferami do Hiszpanii. Przede wszystkim zaś oznaczałoby ogłoszenie, że EBC jest kredytodawcą ostatniej szansy dla rządów strefy euro.

Hiszpania jest wciągana w śmiertelny wir prowadzący do gospodarczego, fiskalnego i politycznego załamania. Niebezpieczeństwa wciąż można uniknąć, o ile Unia Europejska zdecyduje się na działanie. Zbyt długie przyglądanie się z boku jak Hiszpania wpada w pułapkę doprowadzi do tak wielkich szkód, że w porównaniu z nimi rozwiązanie problemów Grecji wydawać się będzie dziecinnie proste.