Do takich wniosków doszedł amerykański ośrodek analityczny Stratfor. Najlepszą ilustracją stosunku samych ekstremistów do RFJ było wydarzenie z początku miesiąca. 3 kwietnia Waszyngton ogłosił gotowość do zapłacenia 10 mln dol. za informacje, które pozwolą schwytać Hafiza Muhammada Sajjida, lidera organizacji Laszkar-e-Taiba oskarżanej o zorganizowanie zamachów w Bombaju w 2008 r. Nazajutrz Sajjid odniósł się do zarzutów... na konferencji prasowej w Rawalpindi. Obietnice góry złota nie działają najwyraźniej także w otoczeniu szefa Al-Kaidy Ajmana az-Zawahiriego (25 mln dol.) czy przywódcy talibów mułły Muhammada Umara (10 mln dol.).
Terroryści są najczęściej otoczeni przez fanatyków, którzy ani myślą zdradzić lidera. Co więcej, nawet jeśli byliby skłonni to zrobić, nie wierzą, że amerykańskie władze dotrzymają obietnicy ochrony donosiciela i jego rodziny. Nieprzypadkowo program RFJ nieźle działa tylko w krajach, w których USA mają lepszą prasę, jak Filipiny (w ostatnich latach wypłacono tam 11 mln dol. za dane o grupie Abu Sajjafa), albo tam, gdzie amerykańska obecność jest totalna, jak do niedawna było w Iraku, gdzie za informacje o synach Saddama Husajna wypłacono w sumie 30 mln dol.
Reklama