Wygrana Francois Hollande’a to odwrócenie filozofii walki z kryzysem w najważniejszej obok Niemiec gospodarce strefy euro. Prezydent elekt obiecuje wyższe podatki i wyższe wydatki. Były francuski minister ds. europejskich Alain Lamassoure w rozmowie z DGP przekonuje, że taka polityka jest prostą drogą do ogólnoeuropejskiej katastrofy.
A tygodnik „The Economist” nazywa Hollande’a mianem niebezpiecznego pana. – Wystarczy, że rentowność francuskich dziesięcioletnich obligacji skoczy do 4,5 czy nawet 6 proc., budżet się rozpadnie, a Francja znajdzie się w sytuacji, w jakiej dziś jest Hiszpania – mówi Lamassoure.
Dodaje, że nowy prezydent ma zaledwie kilka tygodni na przekonanie rynków, że Francja jest w stanie uporządkować swoje finanse. Druga największa gospodarka unii walutowej to państwo, którego wydatki stanowią dziś 57 proc. PKB. To najwięcej w Unii obok Szwecji. Bezrobocie jest najwyższe od 13 lat, a dług za prezydentury Sarkozy’ego wzrósł o 1/3 do blisko 90 proc. PKB (1,7 bln euro).
Po raz pierwszy obsługa długu jest najwyższą pozycją budżetową (49 mld euro). To więcej niż państwo wydaje na edukację (45 mld euro). Jeśli Hollande spełni swoje obietnice, ta pozycja będzie rosła. Prezydent elekt obiecał np. zatrudnienie kolejnych 70 tys. urzędników do pracy w szkołach i policji. Właśnie za takie gesty Francuzi pokochali socjalistę.
– Ciężar wyrzeczeń nie został równomiernie rozłożony, bo prezesi wielkich firm nadal mają gigantyczne premie – uzasadnia w rozmowie z DGP poparcie dla Hollande’a Mathieu Durand, szeregowy pracownik jednego z paryskich banków. – Francja ma nie za dużo, lecz za mało funkcjonariuszy (jest ich 5,3 mln – red.).
Potrzeba więcej nauczycieli, policjantów, lekarzy, jeśli republikański ideał równych szans dla wszystkich ma przetrwać – dodaje Alexandrine Faure, która jak większość pracowników edukacji głosowała na socjalistę. W historii V Republiki tylko raz urzędujący prezydent nie został ponownie wybrany: w 1981 roku Valery Giscard d’Estaing przegrał wybory z Francois Mitterrandem.
– Tym razem stało się tak z dwóch powodów: kryzysu, który coraz mocniej uderza w dochody Francuzów, oraz osobowości Nicolasa Sarkozy’ego, który dla wielu Francuzów zbytnio związał się z elitą finansową i nie potrafił z godnością pełnić najwyższego urzędu w państwie – tłumaczy Jean-Francois Doridot, dyrektor instytutu badania opinii publicznej IPSOS.
Późnym wieczorem Hollande miał świętować z ludem Paryża zwycięstwo na placu Bastylii, tak samo jak to zrobił po dojściu do władzy 31 lat temu Mitterrand. Ale wcześniej, jak zapowiedział jego doradca dyplomatyczny Jean-Pierre Ayrault, przywódca socjalistów zamierzał zadzwonić do Angeli Merkel. Jego pierwszą podróżą zagraniczną będzie Berlin. Nowy prezydent zamierza się w nim domagać renegocjacji forsowanego przez Angelę Merkel paktu fiskalnego.
Grecki bunt przeciw cięciom
Wczorajsze wybory w Grecji były plebiscytem przeciwko bailoutom i dalszym oszczędnościom narzuconym przez MFW i KE. Drastyczne reformy kwestionuje Koalicja Radykalnej Lewicy Aleksisa Tsiprasa (SYRIZA), która zagroziła funkcjonującym od lat na scenie politycznej gigantom – socjalistycznemu PASOK i konserwatystom z Nowej Demokracji (ND).
Poparcie dla Tsiprasa, radykałów z prawicowej Jutrzenki i komunistów jest reakcją Greków na 25-proc. obniżki płac i emerytur oraz ponad 20-proc. bezrobocie. Dla greckich wierzycieli idealnym scenariuszem jest koalicja PASOK byłego ministra finansów Ewangelosa Wenizelosa i Nowej Demokracji Antonisa Samarasa. Taki układ daje szansę na przeprowadzenie do lipca cięć budżetowych w wysokości 11,5 mld euro. Powstanie koalicji radykałów i zahamowanie cięć może oznaczać wyjście Grecji ze strefy euro.
Na niespełna tydzień przed wyborami Standard & Poor’s podwyższył o jeden szczebel ocenę wiarygodności Grecji. Była to reakcja na udaną restrukturyzację długu kraju należącego do inwestorów prywatnych. W operacji wzięło udział 96,5 proc. inwestorów, do których łącznie należało prawie 200 mld euro greckich zobowiązań. Do tej pory S&P uważał Grecję za częściowego bankruta (SD – selective default). Teraz Grecy otrzymali najniższą wycenę śmieciową (CCC) swojej wiarygodności kredytowej ze stabilną perspektywą.
Amerykańscy analitycy docenili program redukcji długu forsowany przez grecki rząd, który obejmuje m.in. wzrost podatków, ograniczenie szarej strefy i zmniejszenie wydatków państwa. Nowym atutem Grecji jest także lepsza struktura greckiego długu, w którym dominują teraz papiery o długim okresie zapadalności.
Jednak zdaniem Standard & Poor’s problemem pozostają stale pogłębiająca się recesja oraz rosnące poparcie społeczne dla ugrupowań populistycznych, które nie chcą kontynuować uzgodnionego z Brukselą planu uzdrowienia finansów publicznych.