Niestety, sytuacja polityczna jest w przełomowych momentach tak mocno splątana z gospodarczą, że konsekwencje wydarzeń na tej scenie, mogą być mocno odczuwane przez rynki finansowe. Stąd w komentarzach giełdowych sporo miejsca poświęca się właśnie możliwym dalszym scenariuszom politycznym. Sama sytuacja w Grecji - jak sądzę - nie ma większego znaczenia dla rynków, inwestorzy już dawno musieli zdyskontować wpływ jej upadłości na ceny akcji (np. banków). Ale ewentualne wyjście Grecji ze strefy euro tworzyłoby precedens, a brak rządu przybliża Greków do kolejnych wyborów parlamentarnych, zaś rozgoryczenie wyborców foruje partie, które dyscyplinę budżetową uważają za głęboką niesprawiedliwość społeczną. Tak wygląda sytuacja dziś rano i kładzie się cieniem na piątkową, udaną końcówkę na giełdach europejskich, kiedy spora część najważniejszych indeksów (niestety z pominięciem WIG20) zdołała wyjść na plus.

Wall Street próbowała iść za ciosem, ale ostatecznie pod koniec sesji zwyciężyli sprzedający i amerykańskie indeksy zanotowały kolejny spadek. Tym razem S&P stracił 0,3 proc. Dla Dow Jonesa był to zaś szósty spadek z kolei.

Nastroje w Azji generalnie są pozytywne, ale zwyżki bardzo skromne. Pół godziny przed końcem notowań Nikkei zyskiwał 0,2 proc., a Kospi 0,01 proc. Hang Seng rósł o 0,1 proc., natomiast indeks giełdy w Szanghaju o 0,2 proc. Nie są to zmiany o przełomowym charakterze. Ale też inwestorzy na całym świecie są poważnie zaniepokojeni sytuacją w Europie i nie do końca wiedzą jakie decyzje mają podjąć. W niedzielę Bank Ludowy Chin obniżył stopę rezerw obowiązkowych o 50 pkt bazowych (to trzecia obniżka w ostatnich sześciu miesiącach), co mogłoby pomóc inwestorom, gdyby nie fakt, że cięcie poprzedziła publikacja słabszych danych.

Trudno być optymistą przed sesją w Europie. Powodów do zwyżek właściwie brak, być może poza tym jednym, że akcje staniały ostatnio. W niedzielę chadecja Angeli Merkel przegrała kolejne wybory lokalne, tym razem w północnej Nadrenii (najludniejszy region Niemiec). Rozpisanie nowych wyborów w Grecji wydaje się przesądzone, zatem niepewność polityczna i rynkowa nie tylko się utrzymują, ale wręcz narastają.

Tymczasem w Warszawie sytuacja wygląda na opanowaną, ponieważ WIG20 ponownie obronił się przed przeceną w piątek, a dołek sesji wypadł wyżej niż poprzednio (w środę). Spokój może okazać się tylko pozorny, ponieważ obroty, które towarzyszyły piątkowemu odbiciu były skromne, zaś WIG dosłownie balansuje na krawędzi noża i spadek o 300-400 pkt (1 proc.) może rozbić wsparcie w okolicach 39 tys. pkt. Zapewne dziś do tego nie dojdzie (nie ma powodów, ani istotnych publikacji), ale w dalszej części tygodnia preteksty mogą się znaleźć. Już jutro poznamy dynamikę sprzedaży detalicznej w USA. Kolejne rozczarowanie może być kosztowne.

Reklama