Kiedy charyzmatyczny ekonomista Mario Monti został w listopadzie 2011 r. wybrany premierem Włoch, obdarzał Niemcy wszelkimi czułościami niczym kawaler przymilający się do wyniosłej panny.

– Jestem najbardziej niemieckim z włoskich ekonomistów – mówił jeszcze w grudniu, chcąc pokazać rynkom finansowym, że Włochy wychodzą z ery nieodpowiedzialnej polityki gospodarczej.

Wystarczyło jednak kilka miesięcy, w czasie których jego reformy ugrzęzły w miejscu, kraj wpadł w recesję, a strefa euro weszła w nową fazę kryzysu, żeby jego słowa o Niemczech nabrały nieco innego wydźwięku. W maju mówił już o tym, że chce przekonać niemieckie serca i umysły do bardziej rozsądnego podejścia do problemów gospodarczych w Europie.

Reklama

W Europie nabiera sił obóz sprzeciwu wobec twardej polityki oszczędności fiskalnych narzucanej przez Niemcy. Najbardziej symbolicznym tego przejawem jest oczywiście wybór socjalisty Francois Hollanda na prezydenta Francji. Już w dniu wyborów ogłosił on, że zamierza skończyć z polityką bezwzględnych oszczędności i skupić się na wzroście gospodarczym. Jego pomysły to m.in. wyższe wydatki publiczne we Francji, wielkie europejskie projekty infrastrukturalne, czy nacisk na Europejski Bank Centralny aby prowadził luźniejszą politykę pieniężną.

Wiele pomysłów Hollanda jest zupełnie nierealistycznych, lub nawet kuriozalnych – np. obniżenie wieku emerytalnego, karanie firm za zwolnienia pracowników, czy obietnica powiększenia i tak już rozrośniętego państwa socjalnego. Jednak wielu ekonomistów puszcza te pomysły mimo uszu, wierząc, że nie będę pewnie wprowadzone w życie, a Holland symbolizuje walkę na dużo poważniejszym froncie. Za konfliktem politycznym kryje się dużo głębszy podział, który przebiega również wśród ekonomistów. Jest on stary jak świat, ale nabiera nowego wymiaru: czy stymulować gospodarkę w okresie kryzysu?

Akurat w okresie wyboru Hollanda na prezydenta Francji, na świecie wydana została książka kontrowersyjnego choć i wybitnego noblisty Paula Krugmana pt. „Skończyć Depresję. Teraz!”. Można ją streścić w kilku słowach: obecny kryzys jest wyjątkowy, więc potrzebne są wyjątkowe narzędzia do wyjścia z niego – dalsza stymulacja fiskalna w krajach, które mogą sobie na to pozwolić (mają niskie rentowności) oraz luźna polityka pieniężna. W mniejszym lub większym stopniu te pomysły popiera wielu ekspertów i wiele środowisk, którym daleko do lewicowych ideałów. O potrzebie większych wydatków w Niemczech pisał m.in. konserwatywny brytyjski tygodnik „The Economist”, któremu do Krugmana bardzo daleko.

Z drugiej strony Niemcy oraz konserwatywni ekonomiści coraz ostrzej odpowiadają: nie można zwalczać długu długiem, tylko oszczędności mogą przywrócić utracone zaufanie do gospodarki. Ich zdaniem sugerowanie, że są łatwe wyjścia kryzysu są kuriozalne, a za błędy z przeszłości po prostu trzeba ponieść cenę. Wzrost można zaś odzyskać tylko poprzez reformy strukturalne, gdyż został on utracony z powodów strukturalnych – wysokiej dynamiki płac tam, gdzie nie rosła produktywność. Teraz te płace muszą spaść.

Czytaj cały artykuł na: