W ubiegłym tygodniu Putin zadzwonił do Obamy, by powiedzieć mu, że nie będzie mógł uczestniczyć w szczycie, ponieważ jest zbyt zajęty tworzeniem nowego rządu. Zastąpi go premier Rosji Dmitrij Miedwiediew.
Decyzja Putina jest wysoce niefortunna. Nie ma wątpliwości, że realna władza w Rosji znajduje się na Kremlu. Co więcej, dla tego pokolenia światowych liderów Putin pozostaje wielką niewiadomą. Obama i brytyjski premier David Cameron spotkali się z nim za swojej kadencji tylko raz. A jest o czym rozmawiać: rozpad reżimu Asada w Syrii, irański program nuklearny, przyszłość Afganistanu i potrzeba zwiększenia kontroli zbrojeń, by wspomnieć tylko najbardziej palące kwestie.
Trudno uniknąć wrażenia, że Putin chce wyrządzić afront Stanom Zjednoczonym. Jest wściekły na NATO za plan dotyczący tarczy antyrakietowej, który ma zostać zaakceptowany na szczycie sojuszu w Chicago, w przyszłym tygodniu. Jest również jasne, że Putin chce upokorzyć G8. Postrzega on prawdopodobnie tę organizację jako staromodny klub zachodnich dżentelmenów, w którym dla Rosji nie ma miejsca. Zamiast tego woli podkreślać związki z mocarstwami wschodzącymi. Na miejsce pierwszej wizyty wybrał Chiny. Putin weźmie również udział w szczycie grupy G20 w Meksyku, na którym obecni będą liderzy takich państw jak Indie i Brazylia.
Jakie wnioski można z tego wyciągnąć? Być może reset we wzajemnych stosunkach po prostu się nie udał. Putinowska gospodarka opiera się przede wszystkim na wysokich cenach ropy i innych surowców. Dopóki to się nie zmieni, Putin nie będzie czuł presji, by poważnie negocjować z Zachodem.
Nie powinien jednak ignorować kosztów, jakie Rosja może w związku z tym ponieść. Jeżeli amerykańska misja w Afganistanie się nie powiedzie i talibowie wrócą do władzy, to Rosja zapłaci cenę za wzrost przemytu heroiny przez jej granicę. Jeżeli prezydent Baszar al-Asad utrzyma się u władzy w Syrii, to Rosja odczuje reperkusje na Bliskim Wschodzie, ponieważ poparła lidera, którego bojkotuje Liga Arabska. Jeżeli Iran w końcu wyprodukuje broń nuklearną, to Rosja powinna się niepokoić, ponieważ bezpośrednie zagrożenie pojawi się u jej południowych granic.
Gdyby Putin był realistą w polityce zagranicznej, chciałby rozmawiać z zachodnimi partnerami o tych problemach. Rzecz w tym, że polityka zagraniczna nie jest jego priorytetem. Odkrył, że rosyjska opinia publiczna jest krytyczna wobec jego reżimu. Musi się zatem zaprezentować Rosjanom jako mocny człowiek.