"Nie uważam, że będzie to szczyt przełomowy (...) Dobrze byłoby, by ten szczyt był poważnym przygotowaniem dalszych decyzji, które być może zapadłyby na regularnej Radzie Europejskiej pod koniec czerwca, które dotyczyłyby czy euroobligacji, czy kwestii wspólnego zabezpieczenia długu w strefie euro (...). To jest oczywiście kwestia, która bardzo dzieli kraje UE: przede wszystkim Francję i Niemcy. I dlatego nie należy spodziewać się żadnych decyzji, zresztą Niemcy bardzo jasno to sygnalizowali w ostatnich dniach.

Wszystkie inne dyskusje dotyczące dodatkowego kapitału dla Europejskiego Banku Inwestycyjnego, czy innych inicjatyw też są pożyteczne, ale one nie uspokoją rynków finansowych, jeśli nie zapadną odważne decyzje dotyczące długu.

Poza tym spodziewam się też dyskusji na temat sytuacji w sektorze bankowym, bo rzeczywiście sytuacja w niektórych krajach strefy euro jest dosyć delikatna.

Polska ma wiele wspólnych poglądów z nowym francuskim prezydentem w sprawie przyszłości euro i wzrostu gospodarczego. Myślę więc, że jest pewna perspektywa na polsko-francuską współpracę.

Reklama

Uważam, że jedyny możliwy przekaz (szczytu) do wyborców i elit greckich, który mieści się w granicach zdrowego rozsądku, jest taki, że powinni pozostać w strefie euro. Każdy radykalny scenariusz wyjścia poza strefę euro oznacza bardzo ciężkie konsekwencje nie tylko dla greckiej gospodarki, ale przede wszystkim dla obywateli, dla banków. To jest scenariusz bardzo ryzykowny. Powinno się dojść do jakiegoś rodzaju kompromisu, który pozwoli nowemu rządowi greckiemu po wyborach zaprezentować być może trochę lepsze warunki po negocjacjach z międzynarodowymi instytucjami finansowymi, w tym z UE. Ale Grecy też powinni jasno dać sygnał, że chcą pozostać w strefie euro. Sondaże w Grecji są jednoznaczne, że Grecy nie chcą wychodzić ze strefy euro, tylko mogą niechcący wybrać polityków, którzy tymi hasłami szermują".

>>> Czytaj też: Kirkegaard: Wyjście Grecji może wzmocnić strefę euro