Badaniem przyczyn zdarzenia, w wyniku którego rany odniosło sześciu żołnierzy, zajmie się komisja ds. badania wypadków lotniczych przy czeskim ministerstwie obrony. Równolegle własne śledztwo wszczął podległy bezpośrednio prezydentowi Władimirowi Putinowi rosyjski komitet śledczy. Ze wstępnych ustaleń wynika, że w samolocie An-30B, z 23 rosyjskimi i czeskimi wojskowymi na pokładzie, zawiodło podwozie. Maszyna po twardym lądowaniu stanęła w płomieniach, które jednak zostały szybko ugaszone. Nikt nie zginął.
Na miejsce zdarzenia miała wczoraj przybyć rosyjska komisja badawcza. Czeski minister obrony Alexandr Vondra obiecał szefowi sztabu rosyjskiej armii gen. Nikołajowi Makarowowi, że Czesi stworzą rosyjskim ekspertom najlepsze możliwe warunki do pracy. I zapewne tak będzie w istocie, choć np. po wypadku w Smoleńsku rosyjskie zapewnienia o udogodnieniach dla polskich ekspertów nie przerodziły się w czyny.
Reklama
Antonow wizytował Czechy w ramach programu Open Skies, na mocy którego Rosjanie mają prawo co pewien czas sprawdzać, czy państwa NATO dopełniają zobowiązań rozbrojeniowych. Z podobnymi misjami nad terytorium Rosji latają także samoloty NATO. Tymczasem lotnisko w Czaslavie, na którym stacjonuje 14 gripenów, czyli wszystkie czeskie myśliwce, zostało tymczasowo zamknięte. Nieba nad Czechami broni 12 migów ze słowackiej Bańskiej Bystrzycy.