Decyzje zależą od wyników wyborów w Grecji – mówi Paweł Kowalewski, dyrektor Biura ds. Integracji ze Strefą Euro NBP.

Obserwator Finansowy: Niemieccy ekonomiści, w tym główny ekonomista Deutsche Banku Thomas Mayer, twierdzą, że w Grecji z czasem pojawi się „geuro”, nowa forma słabszego euro lub też jakaś nowa forma drachmy. Czy zgadza się pan z przewidywaniem, że Grecja będzie wkrótce miała system dwuwalutowy?

Paweł Kowalewski: Koncepcja dwuwalutowości jest ostatnio z oczywistych powodów mocno dyskutowana przez niektórych ekspertów. Prezes NBP Marek Belka, czy dr Janusz Jankowiak, tłumacząc to zjawisko powoływali się na przykład wzięty żywcem z PRL. Były wtedy bony Pekao. Oczywiście porównywanie tego, co było 25 lat temu, do sytuacji dzisiejszej nie jest takie łatwe. No, ale musimy jakoś to objaśniać.

Gdy ja myślę o dwuwalutowości, przychodzi mi do głowy koncepcja hard Ecu, która była lansowana przez Brytyjczyków, a dokładniej premiera tego kraju w 1990 roku. Pisałem nawet o niej na łamach pewnego brytyjskiego miesięcznika OMFIF. Zasadniczo koncepcja Brytyjczyków, którzy sprzeciwiali się szybkiej integracji walutowej, polegała na tym, żeby Europa funkcjonowała właśnie w systemie dwuwalutowym: żeby do krajów, które mają swoje waluty narodowe, wprowadzić dodatkową walutę – owo hard Ecu, która miała funkcjonować równolegle. I być może z czasem miała zacząć dominować.

Reklama

Koncepcja, jak wiemy upadła, a integracja przebiegała według życzeń Francji i Niemiec i w 1999 roku wprowadzone zostało euro. Od 2002 roku waluta weszła do obiegu gotówkowego. Czy mamy przed sobą rzeczywisty sprawdzian euro?

Grecja najprawdopodobniej dłużej nie wytrzyma w strefie euro i wszystko, co się dzieje wygląda jak próba przedłużania do 17 czerwca, czyli do kolejnych wyborów w Grecji, obecnego status quo, żeby odroczyć wyrok. Brytyjczycy mogą mieć dziś satysfakcję, że system, w który nie uwierzyli, zaczął się sypać.

Czyli zgadza się pan z tezą, że dwuwalutowość jest nieuchronna?

Tego nikt chyba nie potrafi w tej chwili stwierdzić na pewno. Jako osoba prywatna mogę twierdzić, że Grecja nie podoła wszystkim wymaganiom niezbędnym do pozostania w strefie euro. Czy to doprowadzi do dwuwalutowości? Prawdopodobnie tak. Jak spojrzymy z szerszej perspektywy zresztą, łatwo jest zauważyć, że pewne dwutorowe systemy działają całkiem nieźle.

Proszę się trzymać, bo podam przykład, który w przypadku dyskusji o walucie, może wydać się dziwny. To jest przykład piłki nożnej! W latach 80. Berlusconi, który kupił właśnie AC Milan, snuł wizję, że należy tworzyć ligę europejską, w której Milan będzie grywał z FC Barceloną, z Bayernem Monachium czy z jakąś utytułowaną angielską drużyną. Domyślano się, że jeśli taka liga powstanie, ligi krajowe stracą na popularności. A dziś – proszę! Istnieje Liga Mistrzów, gdzie drużyny hiszpańskie, włoskie czy angielskie rywalizują ze sobą, co nie przeszkadza, by rywalizowały dalej na szczeblu krajowym z rodzimymi zespołami. Dla wielu kibiców w Europie konfrontacja Manchesteru United z Liverpoolem jest zresztą ważniejsza niż Manchesteru United z jakąś drużyną belgijską czy francuską. Jeśli dwutorowość udała się w piłce, dlaczego miałaby się nie udać w przypadku waluty?

>>> Całość artykułu na:www.obserwatorfinansowy.pl