W środę rano za wspólną walutę trzeba było zapłacić 4,24 zł, za dolara - 3,39 zł, a za szwajcarskiego franka - 3,53 zł.

Analityk X-Trade Brokers Marcin Kiepas wskazuje, że przed unijnym szczytem, który rozpoczyna się w czwartek na rynku walutowym dominuje atmosfera wyczekiwania.

Według niego istotnego wpływu na nastroje nie miały wypowiedzi europejskich polityków przed szczytem Unii. "Bez echa pozostały też wyniki przetargu na półroczne bony skarbowe Włoch, pomimo że ich rentowność mocno wzrosła i była najwyższa od grudnia 2011 roku. Poranny wzrost rentowności hiszpańskiego i włoskiego długu też pozostał niezauważony" - stwierdził.

Zdaniem dilera walutowego z BRE Banku Andrzeja Bowtruczuka niewielka aktywność na rynku walutowym będzie trwała przez tydzień. "Na rynkach dzieje się obecnie niewiele, czego potwierdzeniem była dzisiejsza sesja. Mieliśmy niewielką płynność, także kurs był stabilny. Podobnie powinny wyglądać najbliższe dni, nie należy się spodziewać, żeby w tym tygodniu aktywność inwestorów znacząco wzrosła. Uważam, że do weekendu złoty będzie handlowany w przedziale 4,23-4,29 za euro" - powiedział PAP Bowtruczuk.

Reklama

"Rynki czekają na to, co Unia Europejska zaproponuje w kwestii rozwiązania kryzysu zadłużeniowego Europy. To może być bodźcem, który poruszy rynki i wtedy notowania złotego mogą wyjść poza wcześniej wspomniany przedział" - dodał.

W środę niemiecka kanclerz Angela Merkel oceniła, że euroobligacje oraz inne formy wspólnej odpowiedzialności za długi w strefie euro to rozwiązanie "złe i kontr produktywne", jeśli nie idą w parze ze wzmocnioną kontrolą nad polityką budżetową państw.

Merkel skrytykowała przygotowane przez szefa Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya propozycje reformy UE. Plan ten będzie tematem szczytu Unii w czwartek i piątek w Brukseli. Zawiera on m.in. propozycję uwspólnotowienia długu w średniej perspektywie, stworzenia unii bankowej i wzmocnienia kontroli nad budżetami poszczególnych państw.

Zdaniem Merkel plan ten zbyt nieprecyzyjnie i dopiero w drugiej kolejności proponuje wzmocnienie kontroli, podczas gdy w pierwszej kolejności mowa jest o wspólnej odpowiedzialności za długi. "Nie może być nierównowagi między wspólną odpowiedzialnością za dług a kontrolą" - oceniła niemiecka kanclerz.

Podkreśliła też, że nie istnieje "cudowna formuła", która pozwoliłaby na szybkie pokonanie kryzysu w strefie euro.