Oczy świata zwrócone są w stronę Europy bezskutecznie zmagającej się z kryzysem zadłużenia. Po drugiej stronie globu, w korytarzach Kongresu, trwa dramatyczna walka z czasem, by gospodarka USA nie wpadła w przepaść zadłużenia albo w recesję z powodu odkładania w czasie niezbędnych reform oszczędnościowych.

Sytuacja, w jakiej znalazła się amerykańska gospodarka zyskała skrótowe miano Fiscal Cliff. Określenie to oznacza przepaść, wynikającą z konieczności dokonania automatycznej podwyżki podatków oraz zmniejszenia wydatków rządowych na niespotykaną do tej pory skalę. To drastyczne zaostrzenie polityki fiskalnej ma nastąpić już 1 stycznia 2013 roku. Wynika ono z niefortunnego zbiegu okoliczności, w którym na wygaśnięcie licznych ulg podatkowych oraz wyczerpanie funduszy stymulujących gospodarkę nałożył się program redukcji zadłużenia uchwalony rok temu przez Kongres. Jeżeli obecnie obowiązujące prawo nie zostanie zmienione, to już w przyszłym roku amerykańska gospodarka może wejść w głęboką recesję, pociągając za sobą resztę świata.

>>> Czytaj też: Krajobraz Europy w kryzysie: wracamy do czasów przedwojennych

Tonący brzytwy się chwyta

Reklama

Aby odpowiedzieć na pytanie w jaki sposób politycy dopuścili do tej sytuacji należy cofnąć się do lipca 2011 roku, kiedy to Stany Zjednoczone znalazły się na granicy technicznej niewypłacalności. Olbrzymie potrzeby finansowe państwa, wynikające z prowadzenia dwóch wojen oraz kontynuacji kosztownych programów stymulujących pogrążoną w kryzysie gospodarkę, przy jednocześnie najniższych od 60 lat wpływach podatkowych w stosunku do PKB sprawiły, że kraj ten osiągnął limit długu wynoszący 14,3 bln dolarów.

Stracił tym samym możliwość zaciągania nowych zobowiązań. 31 lipca 2011 roku, na kilka godzin przed datą zapadalności części amerykańskich obligacji prezydent Barack Obama wraz Kongresem doszli do kompromisu uchwalając ustawę Debt Ceiling Agreement, przejściowo zwiększając możliwości pożyczkowe rządu do końca 2012 roku. Pozwoliło to na wykup wspomnianych obligacji, chroniąc tym samym Stany Zjednoczone przed niewypłacalnością i kompromitacją na rynkach finansowych.
W zamian za większe możliwości pożyczkowe, Kongres na mocy Budget Control Act zobowiązał się do redukcji długu o 2,4 bln dolarów w ciągu najbliższej dekady. Przyjęty dokument nie precyzował formy oraz sposobu osiągnięcia tego celu, przenosząc całą odpowiedzialność za jego realizację na specjalnie utworzoną w ramach Kongresu komisję. W przypadku braku porozumienia pomiędzy jej członkami co do kształtu reform, tak jak to ma obecnie miejsce, 1 stycznia 2013 roku na mocy wspomnianej ustawy oraz już wcześniej uchwalonego prawa dojdzie do automatycznych cięć wydatków i podniesienia podatków w celu redukcji przyszłorocznego deficytu budżetowego z planowanych 8 do 4 proc. PKB.

>>> Polecamy: USA mają problemy ze zrównoważeniem budżetu. Czym grozi "fiscal cliff"

Taxmaggedon

Według obecnie obowiązującego prawa na nową, zaostrzoną politykę fiskalną składać będzie się aż osiem elementów. Najważniejszy z nich obejmuje wygaśnięcie serii ulg podatkowych, wprowadzonych w latach 2001-2003 w ramach ustaw Economic Growth and Tax Relief Reconciliation Act oraz Jobs and Growth Tax Relief Reconciliation Act przez administrację Georga W. Busha w celu pobudzenia wzrostu gospodarczego.

Wśród nich największe znaczenie dla budżetu ma przywrócenie wyższych stawek podatku dochodowego z kadencji Billa Clintona. Przykładowo, najmniej zarabiający Amerykanie, oddający obecnie państwu 10 proc. swojego dochodu będą musieli zapłacić 15 proc. Z kolei osoby przekraczające najwyższy próg podatkowy zamiast 35 proc. przekażą fiskusowi 39,5 proc.

Nie mniej istotne będzie zniesienie ulg związanych z tzw. podatkiem AMT (Alternative Minimum Tax). Został on stworzony w celu zapobiegania sytuacjom, w których zamożni obywatele uzyskują zbyt dużo odpisów podatkowych. Szacuje się, iż przywrócenie jego pierwotnego kształtu uderzy aż w 21 milionów gospodarstw domowych należących do zamożniejszej klasy średniej. Według obliczeń sporządzonych przez The Heritage Foundation, przeciętna amerykańska rodzina będzie musiała rocznie oddać państwu o 4 138 dolarów więcej.

>>> Pełny tekst artykułu znajdziesz na: obserwatorfinansowy.pl