Pierwsze bezpłatne e-podręczniki, jak obiecywało MEN, miały trafić do uczniów i nauczycieli w przyszłym roku. Jednak uczelnie, które mają zająć się ich wykonaniem, studzą plany urzędników: gotowy produkt uczniowie otrzymają najwcześniej w 2015 r. Niepokojące są również wyniki sondaży prowadzonych przez MEN w sprawie cyfryzacji.
Ośrodek Rozwoju Edukacji (ORE) z satysfakcją ogłosił, że wreszcie wybrano czwartego, ostatniego wykonawcę e-podręczników. To Poznańskie Centrum Superkomputerowo-Sieciowe podległe Uniwersytetowi Adama Mickiewicza. Jest odpowiedzialne za aspekty techniczne 18 e-podręczników. Dołączyło do Uniwersytetu Wrocławskiego (UWr) i Uniwersytetu Łódzkiego (UŁ) oraz Wrocławskiego Uniwersytetu Przyrodniczego (WUP).
– Owszem zostaliśmy wybrani, ale dopiero rozpoczynają się negocjacje, na jakich warunkach podejmiemy się wykonania tego zadania – mówi prof. Jan Węglarz, dyrektor PCSS. – Czekamy na dokładne wytyczne z ORE. Wtedy możemy zdecydować się lub nie na zawarcie umowy – dodaje. Umowy z ORE nie mają podpisanej również placówki, które zostały wybrane jeszcze w sierpniu i odpowiadają za stworzenie treści podręczników (UWr, UŁ, WUP).
Niezależnie od spodziewanych opóźnień spytaliśmy uczelnie, co znajdzie się w e-podręczniku. Jak przekonują nasi rozmówcy, z jednej strony będą zwykłe teksty, jak w klasycznych podręcznikach. Pojawią się jednak też materiały multimedialne, filmy i gry edukacyjne. – Będą np. nagrane fragmenty przedstawień czy filmów dotyczących danej lektury – mówi Balicki. Na platformie znajdą się też wykłady – albo w wersji filmowej, albo w audio. – Mamy spore doświadczenie z przygotowywaniem e-matur i na nim oprzemy nasze prace – przekonuje prof. Sławomir Wiak z Politechniki Łódzkiej (ma stworzyć podręczniki do matematyki i przedmiotów informatycznych).
Reklama
Podręczniki budzą spore emocje wśród przyszłych odbiorców. W ciągu kilku dni od udostępnienia przez ORE konsultacji (każdy może brać udział w budowaniu e-podręcznika poprzez wypełnienie menowskich kwestionariuszy) ankietę wypełniło – jak wynika z danych DGP – ponad 7 tysięcy osób. Blisko połowa to nauczyciele. Zaskakujące jest to, że w ankiecie pojawia się pytanie o to, czy podręcznik ma być płatny, czy też nie. Wcześniej MEN z definicji zakładał, że o pieniądzach nie może być mowy. Ankietowani w 85 proc. płatności za e-podręcznik mówią „nie”. To nie koniec niespodzianek. Ciekawe wnioski pojawiają się przy analizie pytania o korzyści z e-podręcznika. Tylko co trzeci ankietowany uważa, że ich wykorzystanie może przyczynić się do rozwijania umiejętności twórczego korzystania ze źródeł informacji. Jedynie co czwarty ankietowany do tej pory przez MEN uważa, że e-podręcznik pomoże rozwijać kreatywność uczniów.
Według pierwotnych założeń już za dwa lata uczniowie od klasy czwartej do maturalnej mieli mieć dostęp do 18 podręczników. Koszt projektu to 45 mln zł. Wskazywano na dwie jego zalety – podręcznik będzie cyfrowy i bezpłatny. W czerwcu zaczęły się schody: najpierw konkurs zbojkotowali wydawcy, potem został on unieważniony po tym, jak posypały się skargi na wybór jednego z wykonawców. Wreszcie minister edukacji zdecydowała, że w konkursie na e-podręczniki mogą wystartować tylko uczelnie wyższe.
Choć jeszcze w kwietniu minister Szumilas mówiła o tym, że pierwsze e-podręczniki będą gotowe już w 2013 r., to w rozmowie z DGP stwierdziła: – Zgodnie z planem we wrześniu 2014 r. ukażą się pierwsze e-podręczniki. Mamy więc dwa lata na przygotowanie materiałów i przeszkolenie nauczycieli. Uczelnie nie wierzą jednak w ten termin. Ryszard Balicki z Uniwersytetu Wrocławskiego – uczelni, która jest odpowiedzialna za tworzenie podręczników humanistycznych – przyznaje, że owszem, w połowie 2014 r. będą gotowe, ale co najwyżej w wersji roboczej. Do uczniów trafią rok później. Profesor Sławomir Wiak dodaje, że być może pierwsza część będzie skończona w 2014 r., ale dopiero jako wersja testowa. – Projekt jest planowany na 3 lata – dodaje.