Wiele wskazuje na to, że politycy zbliżają stanowiska.
Problem wynika ze specyficznych rozwiązań amerykańskiego prawa: rząd federalny może się zadłużać tylko do pewnej granicy. Dziś to niemal 16,39 bln dol., które z końcem roku zostaną najpewniej osiągnięte. Limit został ustalony w styczniu 2012 r. na mocy tymczasowego porozumienia.
Jeśli do końca roku nie zostanie osiągnięty bardziej systemowy kompromis, wejdą w życie znaczące podwyżki podatków (wpływy mają wzrosnąć o 19,6 proc.) i skromna, 0,25-proc. redukcja wydatków. To wróży recesję oraz wzrost 8-proc. bezrobocia. Ten klif fiskalny, jak określił sytuację szef Rezerwy Federalnej Ben Bernanke, zmusza prawicę i lewicę do szukania konsensusu. Biały Dom wespół z demokratyczną większością w Senacie wolą się skupić na podniesieniu podatków. Republikanie żądają cięć.
Prawicowy senator Bob Corker uważa, że zgoda na likwidację wprowadzonych za czasów George’a W. Busha ulg dla najbogatszych jest do przyjęcia, o ile demokraci przystaną na redukcję wydatków. Propozycje Białego Domu obejmują jednak także podwyższenie podatków: w ciągu dekady dzięki ograniczeniu ulg do budżetu miałoby trafić 991 mld dol., ale dodatkowe 442 mld dol. fiskus miałby ściągnąć, wprowadzając dwie nowe stawki podatku dochodowego (36 proc. i 39,6 proc.), które miałyby dotyczyć rodzin zarabiających więcej niż 1 mln dol. rocznie. Obecnie najwyższy próg wynosi 35 proc.
Reklama
Republikanie oficjalnie odrzucają jakiekolwiek pomysły wzrostu stawek. Ale część komentatorów twierdzi, że to tylko gra negocjacyjna. – Nieznaczna podwyżka podatków od milionerów nie zabije nam kraju – powiedział Fox News konserwatywny komentator William Kristol. Prawica tanio skóry nie odda. W zamian żąda cięć w wydatkach socjalnych i zahamowania wzrostu wydatków na ochronę zdrowia, co w trakcie negocjacji najpewniej zostanie złagodzone poprzez dodanie do nich pakietu osłon dla najbiedniejszych. Na piątek prezydent Barack Obama zaprosił do Białego Domu przedstawicieli przywódców obu partii. Być może wówczas zostanie wykuty szkielet wyczekiwanego porozumienia.
ikona lupy />
Barack Obama / Bloomberg