Znakomita większość legislatur i rządów nadal trzyma broń fiskalną u nogi i raczej wie co robi. W końcu jaki sens drażnić obywateli PIT-em, jeśli jest VAT.

Nie zmieniają tej oceny spektakularne, lecz w skali globalnej incydentalne kroki, podjęte przede wszystkim we Francji i Hiszpanii.

Nad Sekwaną najwyższa stawka dla dochodów rocznych przekraczających 250 tys. euro, która w 2011 r. wynosiła 41 proc., w 2012 r. została podniesiona do 45 proc. Największy rozgłos wywołała jednak w Europie i na świecie decyzja nowego prezydenta François Hollande’a – o wprowadzeniu podatku de facto konfiskacyjnego, w wysokości 75 proc. od dochodów rocznych przekraczających 1 mln euro.

W Hiszpanii zastosowano bardziej skomplikowane rozwiązanie. Na lata 2012 i 2013 wprowadzono tzw. podatek uzupełniający i dodatkowy przedział podatkowy dla osób z dochodami powyżej 300 tys. euro rocznie. W rezultacie wymiar PIT dla najmniej obciążanych podatników został zwiększony o 0,75 punktu procentowego (do 24,75 proc.), a najwyższy próg podniesiony o 7 pkt. proc. – do 52 proc.

Reklama

Fiskus zachłanny

Przykład francusko-hiszpański bulwersuje, ale nie znawców tematu. Europa Zachodnia od dość dawna bowiem przoduje w skali globalnej w stawianiu wysokich wymagań fiskalnych swoim najbogatszym obywatelom. Do czołówki poborców podatkowych od lat należą: Szwecja (56,6 proc.), Dania (55,4 proc.), Holandia (52 proc.), Austria (50 proc.), Belgia (50 proc.) i Wielka Brytania (50 proc.).

>>> Czytaj też: Kowalski idzie po pożyczkę. Oto portret polskiego kredytobiorcy

A cały region, ze średnią 46,1 proc., bije na głowę resztę świata. Dla porównania, średnia stawka podatku dochodowego w Azji Wschodniej wynosi 33,3 proc., w Ameryce Północnej – 27,7 proc.

W bliskim sąsiedztwie zachodnioeuropejskich „ekstremistów” znalazło się inne państwo po zachodniej stronie, tyle, że nie z naszego kontynentu. Chodzi o zachodnioafrykański Senegal z 50-procentowym maksymalnym progiem podatku od dochodów indywidualnych.

W Japonii od pewnego pułapu dochodów trzeba dzielić się z fiskusem po połowie, ale już niebawem równowaga ta ulegnie zachwianiu. Od 2013 r. wprowadzony zostanie tu domiar podatkowy wynoszący 2,1 proc. podstawowego wymiaru PIT. Wpływy mają być przeznaczone na odbudowę zniszczeń po trzęsieniu ziemi, które uszkodziło m.in. siłownię atomową Fukushima. Ciekawe jest, że domiar ten został ustawowo ograniczony w czasie i będzie egzekwowany przez 25 lat, czyli do końca 2037 r.

Cenny umiar

W innych rejonach świata w cenie jest powściągliwość, choć nieprzesadna.

W Egipcie wprowadzono w 2012 r. nową stawkę 25 proc. dla tamtejszych superbogaczy. W Izraelu najwyższy próg został podwyższony z 45 do 48 proc. W Korei Płd. także wzrósł w br. o 3 pkt. proc. i wynosi teraz 38 proc.

Inny kolos azjatycki – Indie rozsądnie ściągają od dochodów indywidualnych maksymalnie 30 proc. Ta uderzająca wstrzemięźliwość jest nie tylko wynikiem zrozumienia potrzeby kumulowania kapitałów, ale też kompromisu korupcji i etatyzmu, mocno tam rozpanoszonych.

W Chinach, gdzie przepływami gotówki i kapitałami zarządza (lub usilnie stara się zarządzać) omnipotentne państwo, górna stawka podatku wynosi „zachodnioeuropejskie” 45 proc.

Spektakularne przełamanie trendu względnego umiarkowania, dostrzeganego niemal wszędzie poza Europą Zachodnią, może nastąpić w Stanach Zjednoczonych, jeśli do końca 2012 r. prezydent Obama nie dojdzie do porozumienia z republikańską opozycją w Kongresie. 1 stycznia 2013 r. USA stoczą się wówczas z tzw. fiskalnego urwiska, bowiem z powodów prawno-konstytucyjnych dojdzie m.in. do automatycznego podniesienia najwyższego progu podatkowego z 35 proc. do 39,6 proc.

Czytaj cały artykuł na: