Głównym paradoksem obecnej sytuacji jest to, że partia byłego premiera Silvio Berlusconiego Lud Wolności, która wywołała obecny kryzys rządowy, wycofując swe poparcie dla gabinetu ekspertów profesora Montiego, apeluje teraz do niego, by kandydował w wyborach na to samo stanowisko.

Berlusconi zadeklarował, że wycofa się z wyborczego wyścigu, jeśli Monti zdecyduje się być kandydatem wszystkich sił umiarkowanych. Swymi wypowiedziami, które media nazywają wręcz "kuszeniem Montiego", Berlusconi wywołuje jeszcze większy chaos na scenie politycznej, bo już ogłasza na przykład, że ewentualna decyzja profesora - choć nadal nie wiadomo, jaka ona będzie - miałaby "historyczne znaczenie". Przypisuje sobie jednocześnie to, że po raz pierwszy apel ten skierował w Brukseli na forum Europejskiej Partii Ludowej, której politycy z kanclerz Angelą Merkel na czele również prosili Montiego, by pozostał na scenie politycznej. Widzą w nim jedynego gwaranta kontynuacji gruntownych reform i uzdrawiania włoskich finansów publicznych, a co za tym idzie także nadzieję na rozwiązanie kryzysu w całej strefie euro.

Silvio Berlusconi argumentuje, że centroprawica ma zagwarantowaną większość i to ta formacja z Montim na czele ma zapewnione zwycięstwo w wyborach. 76-letni lider Ludu Wolności twierdzi, że należy uczynić wszystko, by nie dopuścić do zwycięstwa centrolewicy w wyborach. Świadom tego - jak się zauważa - że sam jako kandydat na premiera nie ma większych szans, i nie widząc w szeregach swej formacji gwarantującego sukces kandydata, Berlusconi apeluje teraz niemal codziennie do obecnego premiera, by zjednoczył siły centroprawicy.

"Nie zmarnujemy tej historycznej okazji" - oświadczył przywódca centroprawicy w niedzielę. "Konieczne jest - dodał - wyjście ze starych, zużytych schematów, przełamanie barier uniemożliwiających innowację, połączenie różnych historii i poglądów".

Reklama

>>>> Czytaj też: Silvio Berlusconi - miliarder i najdłużej urzędujący premier Włoch (sylwetka)

"Łączą nas wspólne ideały" - zapewnił Berlusconi, który jeszcze tydzień wcześniej tłumaczył, że musi ponownie kandydować na premiera, i w sposób totalny skrytykował politykę gospodarczą i finansową obecnego rządu wybitnych ekspertów i wykładowców uniwersyteckich.

To od Montiego zależy teraz, czy odda Włochy w ręce lewicy, także tej najbardziej radykalnej - wtóruje sekretarz generalny Ludu Wolności Angelino Alfano, którego niedawno Berlusconi wskazywał jako swego pewnego następcę i kandydata na premiera.

Tym samym Lud Wolności, apelując do Mario Montiego o wejście na scenę polityczną i start w wyborach, podzielił wyrażane znacznie wcześniej stanowisko dwóch mniejszych partii centroprawicy, byłych sojuszników Berlusconiego, a obecnie jego zagorzałych przeciwników: Unii Centrum Pier Ferdinando Casiniego oraz ugrupowania Przyszłość i Wolność przewodniczącego Izby Deputowanych Gianfranco Finiego. To oni przed kilkoma miesiącami wystąpili z inicjatywą, którą określili mianem "Monti bis", czyli pozostania premiera na stanowisku po wyborach.

Wbrew oczekiwaniom żadnych rozstrzygnięć nie przyniosło niedzielne spotkanie Mario Montiego z prezydentem Giorgio Napolitano, które według części prasy miało przynieść odpowiedź na pytanie, jaką decyzję podejmie premier.

Prezydent pytany o to, czy coś się wyjaśniło, odpowiedział dziennikarzom: "Jeśli tak, to powinien to powiedzieć Monti i powie". Premier zaś wychodząc z Pałacu Prezydenckiego powiedział jedynie mediom: "Wesołych Świąt, naprawdę serdeczne życzenia".

Wielka niewiadoma w szeregach centroprawicy i brak jasności co do tego, kto ostatecznie będzie jej kandydatem na premiera, bardzo komplikuje także sytuację i przygotowania do kampanii wyborczej w największej sile centrolewicy, czyli Partii Demokratycznej. Jej kandydat na premiera, zwycięzca niedawnych prawyborów i lider ugrupowania Pier Luigi Bersani nie wie wciąż, kto będzie jego rywalem. Komentatorzy wyrażają nawet opinię, że możliwość wycofania się Berlusconiego zaniepokoiła Bersaniego, bo miał on popartą przez sondaże pewność, że wygra bez problemu z byłym premierem.

Sam Bersani zapewnił: "Nie jesteśmy zaniepokojeni, jesteśmy spokojni, czekamy na decyzje". Przywódca Partii Demokratycznej stwierdził zarazem, że byłoby jednak lepiej, gdyby Mario Monti zachował neutralną pozycję.

Dziennik "Corriere della Sera" opublikował w niedzielę wyniki sondażu wskazujące, że 30 procent Włochów uważa, że obecny premier zrobiłby dobrze, gdyby kandydował w wyborach.

Sytuację, w jakiej znalazł się Monti, ta największa włoska gazeta ilustruje przedstawiając na rysunku na pierwszej stronie profesora jako Hamleta.