Na koniec września wartość „studenckiego” zadłużenia sięgnęła 956 mld dol. i była o 158 mld wyższa niż łączne zadłużenie na kartach kredytowych. Aż 11 proc. wartości kredytów studenckich banki sklasyfikowały jako zagrożone. W przypadku kart wskaźnik ten wynosił nieco ponad 10 proc.

Co roku tysiące amerykańskich rodzin staje przed trudną decyzją, którą wyższą uczelnię powinny wybrać ich dzieci. Lepszą, czyli zazwyczaj droższą, której ukończenie daje większe szanse na zdobycie dobrej pracy, czy może mniej prestiżowy uniwersytet, gdzie nauka jest tańsza, ale też szanse na znalezienie dobrej pracy po studiach mniejsze.

Zarówno młodzi ludzie jak i ich rodzice analizują, które uczelnie dają stypendia i jak są one wysokie oraz jaka część studentów ma szanse je dostać. Sprawdzają też jaka część kredytów, zaciągniętych na studia w danej uczeni, została spłacona w terminie, bo wskaźnik ten pokazuje szanse na znalezienie przez absolwenta pracy.

Ci, którzy mają rodziny np. w Europie rozglądają się po uczelniach na Starym Kontynencie, bo w wielu krajach koszt studiów jest niższy niż w Stanach Zjednoczonych.

Reklama

>>> Czytaj też: Polskie uczelnie oczami liderów biznesu: to system niedostosowany do realiów

Studia na kredyt

Decyzja jest niebagatelna, bo zależy od niej nie tylko przyszłość dzisiejszego nastolatka, ale także to, z jakim bagażem długu, który zaciągnął na sfinansowanie studiów, wejdzie w dorosłe życie. A od tego zadłużenia zależeć będą jego przyszłe zdolności kredytowe.

Jak wylicza specjalny kalkulator serwisu CNN Money, rok studiów na Columbia University w Nowym Jorku to wydatek rzędu 51,7 tys. dol., z czego na czesne przypada 41,6 tys. dol., a reszta to koszty życia i podręczników. Jeśli student pochodzi z rodziny o rocznych dochodach od 75 tys. do 110 tys. dol. i dostanie stypendium, to z rodzinnej kasy lub studenckiego kredytu musi na rok studiów wyłożyć 24,5 tys. dol. Na Harvardzie jest to odpowiednio blisko 52,7 tys. dol., 36,3 tys. dol. i 10,6 tys. dol.

Około dwie trzecie (dane za 2011 r.) absolwentów amerykańskich uczelni zaciągnęło kredyty studenckie. Gdy zaczynali studia sytuacja gospodarcza była dużo lepsza niż teraz. Stopa bezrobocia w USA wynosiła 4,7 proc. Gdy opuszczali uczelnię, w połowie 2011 r., bezrobocie było dwukrotnie wyższe i sięgało 9,1 proc.

Pełna treść artykułu na obserwatorfinansowy.pl