– Widzimy dziś w Europie olbrzymie zmiany wywołane samym istnieniem euro. Państwa strefy euro muszą się głębiej zintegrować. Nie ma ani jednej waluty na świecie, która nie niosłaby z sobą unii bankowej czy elementów unii fiskalnej – tłumaczył polityk na antenie BBC. – Zmienia się więc organizacja, do której należymy. A skoro tak, mamy pełne prawo poprosić o pewne zmiany na naszą korzyść – spuentował Cameron.
Premier nie sprecyzował, o jakie zmiany mu chodzi, jednak wcześniej sekretarz ds. wewnętrznych Theresa May mówiła, że mogłoby to dotyczyć ograniczenia uprawnień socjalnych emigrantów z innych państw UE. Cameron zastrzegł jednak, że nie zamierza wyprowadzać monarchii z Unii, gdyż wówczas groziłaby jej rola Norwegii – państwa zmuszonego do przyjmowania większości unijnych regulacji bez wpływu na ich uchwalanie.
W planie Camerona jest jeden słaby punkt: premier grozi wetem w przypadku zmian traktatowych, które wcale nie są nieuniknione. Chociaż część prawników utrzymuje, że wprowadzenie unii bankowej bez zmiany traktatów jest niemożliwe (takiego wariantu nie wykluczali także tacy liderzy, jak kanclerz Niemiec Angela Merkel i przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Barroso), większość stolic wolałaby tego uniknąć. W grę wchodzi np. przeforsowanie zmian na drodze międzyrządowych uzgodnień zainteresowanych państw strefy euro. W takim przypadku zdanie Londynu można by zignorować.