Jak pisze Le Monde, Unia Europejska pracuje nad nowym sposobem ratowania banków strefy euro. Rozwiązanie to przewiduje, że ryzyko byłoby współdzielone przez dane państwo członkowskie i Europejski Mechanizm Stabilności (EMS). Ministrowie finansów pracują obecnie nad dokumentem, który zobowiąże państwa członkowskie do poniesienia kosztów rekapitalizacji banku wspólnie z EMS lub do jej zabezpieczenia. Pomysł podziału kosztów jest zrozumiały, lecz należałoby się zastanowić nad samą idea wykupywania banków.
>>> Polecamy: Komisja zmienia reguły gry. Pomoc dla banków będzie symboliczna
Dlaczego nie?
Według Le Monde, jest wiele powodów, by zakwestionować ideę udzielania bankom bezpośredniej pomocy przez EMS.
- Odpowiedzialność za sprawność systemu bankowego spoczywa na państwach członkowskich.
- Jeśli członkowie strefy euro będą przekonani, że EMS zajmie się ratowaniem ich banków, zabraknie im motywacji, by dbać o prawidłowe funkcjonowanie systemu.
- Ustanawianie EMS udziałowcem banków pociąga za sobą problemy techniczne, bo trudno sobie wyobrazić, że urzędnicy EMS, nie znając języka, będą zasiadać w zarządach banków, podejmować kluczowe decyzje i tym samym narażą EMS na potencjalne procesy sądowe.
- Wydaje się rzeczą nie do pomyślenia, by udziały EMS były traktowane inaczej niż pozostałe w przypadku bankructwa banku. Oznacza to, że Eurogrupa przyjęłaby na siebie ryzyko udziałowca, a nie wierzyciela.
Już samo założenie jest błędne, abstrahując od sposobów przeprowadzenia akcji ratunkowej. To państwo powinno ponosić konsekwencje upadłości banków, ponieważ jego system kontroli oraz instytucje zawiodły - podaje Le Monde.
>>>> Czytaj także: Rozpoczął się szczyt UE ws. pogłębienia integracji eurolandu