Flagowy brytyjski przewoźnik British Airways obawia się, że doprowadzi to do wzrostu cen biletów.

Brytyjski Zarząd Cywilnego Ruchu Lotniczego rozpatruje wniosek dyrekcji Heathrow. Pieniądze mają pójść na zamierzone inwestycje - między innymi budowę nowej hali jednego z 5 istniejących terminali. Sęk w tym, że loty na Heathrow są już i tak sporo droższe, niż na alternatywne londyńskie lotniska - Gatwick, Stansted i Luton. Wzrosłaby więc jeszcze różnica cen między korzystającymi z nich tanimi liniami, jak Ryanair, czy Easyjet, a British Airways i większością dawnych przewoźników narodowych - w tym LOT-u - latających na Heathrow.

Tymczasem dyrektor lotniska, Colin Matthews twierdzi, że dotychczasowe opłaty wnoszone przez linie lotnicze są zbyt niskie, bo opierają się na zawyżonych prognozach wzrostu przewozów. 4 lata temu prognozowano 78 milionów pasażerów w tym roku, gdy tymczasem będzie ich niespełna 70 milionów.