Wydarzeniem tygodnia medialnie był debiut obligacji ING na Catalyst (piątek). Dla inwestorów detalicznych ma on marginalne znaczenie, papier notowany jest tylko na BondSpot (niedostępnym dla inwestorów indywidualnych). Obecność ING można potraktować benchamarkowo – wiadomo przynajmniej jakie odsetki płaci bank o niezwykle wysokim współczynniku wypłacalności (ponad 15 proc.). Marża wynosi 0,8 pkt proc. ponad WIBOR6M (żaden inny emitent na Catalsyt nie płaci mniej, poza BGK i skarbem państwa oczywiście), podczas gdy standardy innych banków uniwersalnych i spółdzielczych to bliżej 3,5 pkt proc. Można nawet zaryzykować tezę, że 1 pkt proc. we współczynniku wypłacalności wart jest ok. 0,8 pkt proc. w marży ponad WIBOR, ale to temat na szerszą analizę.

Z punktu widzenia inwestorów detalicznych znacznie ciekawsze były debiuty obligacji M.W. Trade i Scanmed Multimedis. Obydwie emisje przeprowadzono jesienią ub.r. i w obydwu przypadkach sprzedaż obligacji na rynku wtórnym dała niezłą przebitkę z rentownością 13-20 proc. rentowności w skali roku. Są to kolejne dowody na to, że udział w emisji obligacji na rynku pierwotnym i sprzedaż papierów na Catalyst kilka miesięcy (czasem tygodni) później może generować pokaźną stopę zwrotu, znacznie przewyższającą oprocentowanie oferowane przez emitentów.

Na rynek obligacji korporacyjnych zawitała hossa. Nie jest tak spektakularna jak na rynku akcji (bo nie może być), ale dostrzegalna. Obligacje Getin Noble Banku dochodzą do 102 proc. nominału (jeszcze w grudniu było to 100 proc.), obligacje Giełdy podrożały do 101,5 proc. (wcześniej 100,8-100,9 proc.), obligacje Robyga wspięły się do 101,5 proc., choć jeszcze kilka tygodni temu można je było kupić poniżej nominału. Nie są to zmiany, które mogą robić wrażenie na inwestorach z rynku akcji (ale już np. wzrost sierpniowych obligacji Marvipolu z 84 do 90 proc. - czemu nie?), ale na rynku, na którym roczną rentowność można liczyć na palcach, zmiana ceny o 1 proc. w kilka tygodni powoduje skok rocznej rentowności do kilkudziesięciu procent.

Przyczyn tej hossy należy upatrywać w spadku oprocentowania lokat bankowych i obligacji skarbowych, ale także w zmianie zachodzącej na rynku pierwotnym obligacji. W ostatniej emisji GNB zaoferował 3,1 pkt proc. marży, choć przed rokiem płacił 3,75 pkt proc. Udział marży w kuponie i tak wzrósł (kosztem WIBORu) i rynek jest świadomy, że czas emisji obligacji dobrych spółek z marżą sięgającą 5 pkt proc. ponad WIBOR już minął. Dlatego kupowane są papiery na rynku wtórnym i dlatego ich cena pnie się w górę, w czym pomagają także środki napływające do powstających jak grzyby po deszczu funduszy obligacji korporacyjnych. Ponieważ trend spadkowy na rynku lokat bankowych nie jest jeszcze zakończony, możemy spodziewać się kontynuacji tej tendencji.

Reklama

Na koniec ciekawostka. W styczniu resort finansów sprzedał inwestorom detalicznym obligacje o wartości nieco ponad 140 mln zł. Rynek pierwotny obligacji korporacyjnych oferowanych inwestorom detalicznym był w tym czasie większy (conajmniej 150 mln zł). W lutym rozmiar rynku obligacji korporacyjnych oferowanych inwestorom detalicznym także będzie większy niż sprzedaż detalicznych obligacji skarbowych. Następny krok to ściganie się ze przyrostem bazy depozytowej. Sądzę, że nie dalej niż w ciągu kilku miesięcy obligacje korporacyjne zaczną przyciągać więcej środków od inwestorów detalicznych niż banki na lokaty.